1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gdzie się podziewają dzieci?

Elżbieta Stasik7 grudnia 2015

Kochamy dzieci, ale… niech je lepiej płodzą i wychowują inni. Tak zdają się myśleć i Polacy, i Niemcy, bo w obydwu krajach od lat rodzi się coraz mniej dzieci.

https://p.dw.com/p/1HJpw
Symbolbild Liebe Jugend Beziehung
Zdjęcie: picture-alliance/Frank May

Statystyczna Europejka rodzi 1,57 dziecka, Polka – 1,3; Niemka – 1,4. W efekcie dzieci do 17 lat stanowią w Niemczech zaledwie 18% całej populacji, w Polsce tylko trochę więcej, bo 22%. Mało. Cała Europa od lat załamuje ręce, bo żyjemy wprawdzie coraz dłużej, ale zachwiana jest równowaga demograficzna: najmłodszych w wieku produkcyjnym jest coraz mniej, najstarszych w wieku poprodukcyjnym coraz więcej.

Moi rodzice są studentami

Obraz ten jest jeszcze bardziej dobitny, jeżeli statystycy wezmą pod uwagę nie współczynnik dzietności, czyli liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym (15-49 lat), tylko obliczany w promilach współczynnik urodzeń, czyli liczbę urodzeń na 1000 mieszkańców. Tak zrobili badacze hamburskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Światową (HWWI) i stwierdzili, że nigdzie na świecie nie rodzi się mniej dzieci niż w Niemczech. W latach 2009-2013 współczynnik urodzeń wyniósł w Niemczech 8,28%. W Polsce znowu jest trochę lepiej, ale naprawdę tylko odrobinę: według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2014 roku współczynnik urodzeń wyniósł 9,8‰ i był "o 0,2 punktu wyższy w stosunku do poprzedniego roku, ale także o blisko połowę mniejszy niż w 1983 r., czyli roku ostatniego »baby boom« w Polsce, kiedy urodziło się ponad 723 tys. dzieci. Obecnie liczba urodzeń jest prawie o połowę niższa”. Dla porównania – w krajach afrykańskich przeżywających eksplozję demograficzną, na przykład w Nigerii współczynnik urodzeń wynosi 49,9‰, w Mali 47,5‰ a w Czadzie 46,9‰.

Warunkiem małżeństwo

Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego nad Wisłą czy Renem rodzi się tak mało dzieci. Tym bardziej, że jak wykazał reprezentatywny sondaż przeprowadzony przez rozgłośnię MDR, tylko 7% Polaków świadomie nie chce potomstwa. W Niemczech ta grupa jest znacznie większa – 20%.

Dużą rolę przy podejmowaniu decyzji o zakładaniu rodziny stanowi praca, względnie kariera zawodowa, w myśl dewizy „najpierw trzeba się samemu ustawić w życiu, żeby myśleć o dzieciach”. Pewną rolę odgrywa też według socjologów moda na wieczną młodość – młodzi ludzie zwlekają z przejęciem odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale też za potomstwo. Wbrew pozorom nie tyle jest to jednak hedonizm, ile obawa „jak ja sobię z tym poradzę”. Życie jest drogie i coraz droższe, nie zmniejszają się także wymagania. A zwłaszcza kobiety nie chcą dłużej poddawać się społecznej presji: dobrze wyglądać, osiągać sukcesy w pracy, wychowywać dzieci. Wszystko to oczywiście wzorowo i jednocześnie.

Interesujące, że jeżeli dzieci już przychodzą na świat, statystyczne mamy rodzące pierwsze dziecko, są w Polsce i w Niemczech rówieśniczkami – mają po 29 lat. Polacy uważają przy tym, że mama i tata powinni być małżeństwem. Prawie połowa Polaków (46%) jest zdania, że dzieciom wiedzie się lepiej, jeżeli rodzice wzięli ślub. W Niemczech uważa tak tylko jedna czwarta (25%) a jeszcze mniej we wschodnioniemieckich krajach związkowych: 20%. Ale znowu interesujące – i w Polsce, i w Niemczech głównie mężczyźni sądzą, że małżeństwo powinno być podstawą założenia rodziny.

W domu czy żłobku?

Robert przerwał na rok pracę zawodową i został w domu z małym Adasiem. Nie chciał stracić może jedynej w życiu okazji, by naprawdę być z dzieckiem przez jego pierwsze miesiące życia. Myśli tak i robi coraz więcej mężczyzn w Niemczech – ponad jedna czwarta młodych ojców (27,3%). Przeciętnie jednak nie zostają w domu tak długo jak Robert, bo nie rok, a cztery miesiące.

Robert jest nota bene Polakiem żyjącym w Niemczech. Gdyby chciał wziąć urlop wychowawczy w Polsce, byłby jednym z nielicznych wyjątków. Jeżeli któreś z rodziców decyduje się na zostanie z maleństwem w domu, to ciągle są to głównie mamy.

Fakty i liczby: invitro

Polacy w ogóle uważają, że dziecko powinno być w domu tak długo, jak to możliwe. Takiego zdania jest 64% Polaków. W Niemczech tylko 38%. Nastawieniu temu odpowiadają statystyki: zaledwie 4% dzieci do trzeciego roku życia chodzi w Polsce do żłobków. W Niemczech to jedna czwarta dzieci w tym wieku, w landach wschodnioniemieckich jeszcze więcej, bo prawie połowa. Także w tych landach rodzice uważają, że żłobków jest wystarczająco dużo (56%). W całych Niemczech natomiast z państwowej oferty opieki nad małymi dziećmi zadowolonych jest 46% osób.

W Niemczech także maleńkie dziecko ma ustawowe prawo do wczesnej edukacji i opieki, czyli do miejsca w żłobku, a później w przedszkolu. W Polsce 3-letnie dzieci mają mieć prawo do tzw. edukacji przedszkolnej od połowy 2017 roku. O ile nic się nie zmieni. Mimo to Polacy są raczej zadowoleni z oferty. Jakby nie było - 34% uważa, że miejsc w żłobkach i przedszkolach jest wystarczająco dużo. Co nie znaczy, że pogodzenie wychowania dzieci i pracy przychodzi łatwo. Ponad 76% Polaków przyznaje, że często jest to zadanie ponad siły, w Niemczech takiego zdania jest też niemało, bo 60%. Może i tu kryje się przynajmniej część tajemnicy, dlaczego po obu stronach Odry rodzi się tak mało dzieci.

U mamy czy u taty?

Ciekawe, że po obu stronach Odry bardziej mężczyźni niż kobiety preferują klasyczny model zakładania rodziny: najpierw małżeństwo, potem dziecko. Kiedy bowiem małżeństwo się rozpada, w Polsce prawo do opieki nad dzieckiem przypada z reguły matce. W latach 2003-2012 sądy przyznały je matce w 60% przypadków, tylko w niespełna 5% ojcu. Dopiero obowiązująca od końca sierpnia 2015 nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz Kodeksu postępowania cywilnego przewiduje, że władza rodzicielska przypada obydwu stronom, jeśli po rozwodzie są one w stanie porozumieć się ws. opieki nad dzieckiem i innego rozwiązania nie wymaga dobro dziecka.

W Niemczech po rozwodzie władza rodzicielska automatycznie przypada obydwu stronom, chyba, że któraś z nich złoży wniosek o ograniczenie tej władzy matce lub ojcu. Chociaż takie rozwiązanie jest raczej rzadkością. W 2013 sądy zastosowały je w tylko 4 procentach rozwodów, w trzech czwartych tych przypadków władza rodzicielska została przyznana matce. Odpowiada to najwyraźniej przekonaniu większości społeczeństwa, bo na pytanie, czy prawo do opieki nad dzieckiem powinno przypaść matce czy ojcu, 63% Polaków i 68% Niemców odpowiada, że matce. Osobliwe, bo ci sami ankietowani przyznają jednocześnie, że ojcowie są dyskryminowani. W Niemczech takiego zdania jest 54%, w Polsce jeszcze więcej, bo 67%.

Upragnione maleństwo

A co, jeżeli pragnienie zostania rodzicami nie pozostaje spełnione? W realizacji marzenia o dziecku może pomóc sztuczne zapłodnienie. Stosowanie zabiegu in vitro popiera 69% Polaków. Niemcy są tu bardziej sceptyczni – skorzystanie z tej możliwości może sobie wyobrazić tylko 43% osób. W obydwu krajach kwestia ta jest też różnie uregulowana pod względem prawnym. W Polsce kobieta może pomóc niepłodnym parom będąc dawczynią komórek rozrodczych. W Niemczech jest to zabronione. W Polsce podczas in vitro można wytworzyć jednorazowo do sześciu zarodków, w Niemczech najwyżej trzy.

Kolejna różnica: w Niemczech z refundacji kosztów zabiegu in vitro mogą skorzystać tylko małżeństwa, w Polsce wystarczy, że para potwierdzi, że żyje razem. Spełnienie tą drogą marzenia o dziecku nie jest jednak tanie. Według sondażu MDR 41% Niemców uważa, że koszty te powinno pokryć państwo, w Polsce takiego zdania jest 66%. Dane te mogą się jednak zmienić. Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia w rządzie Beaty Szydło zapowiedział już, że rządowy program refundacji procedury in vitro zostanie zakończony w lipcu 2016.