1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Interview der Woche

Aleksandra Jarecka6 stycznia 2008

Od rozszerzenia strefy Schengen co najmniej 120 osób - w tym 59 Czeczenów - usiłowało nielegalnie przekroczyć polsko-niemiecką granicę. Z rzecznikiem niemieckiego MSW, Matthiasem Wolfem, rozmawia Aleksandra Jarecka.

https://p.dw.com/p/Cl6z
Przejście graniczne Swinoujście-Ahlbeck w nocy 21 grudnia, otwierają się szlabany, przejeżdża polski autobus z flagą Unii Europejskiej
21 grudnia 2007: Pierwszy polski autobus przejeżdża bez kontroli przez przejście Swinoujście-AhlbeckZdjęcie: AP

DW: Wielu Niemców bało się otwarcia zachodnich granic Polski i ostrzegało przed konsekwencjami zniesienia kontroli granicznych. Obawiano się zwiększonego napływu przestępców i imigrantów. Czy obawy te okazały się uzasadnione?


Matthias Wolf: To były lęki i obawy, które każdy ma w obliczu nowej, obcej mu sytuacji. Kiedy przypomnę sobie, jak zlikwidowano przed piętnastu laty granice z Francją, również wtedy towarzyszyło temu procesowi poczucie utraty bezpieczeństwa. Tymczasem można stwierdzić coś zupełnie innego. Wprawdzie zmieniła się forma kontroli na granicach, nie stała się ona jednak przez to mniej efektywna. Lotne brygady sprawdzają bardzo dokładnie teren w promieniu trzydziestu kilometrów od byłej granicy. Warto chyba też nadmienić, że otwarciu granic z Polską i Czechami towarzyszyły wyjątkowo pozytywne reakcje ludności. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości cieszyli się, kiedy likwidowano budki pograniczników, że będą mogli się jeszcze swobodniej niż dotąd poruszać, robić zakupy u sąsiadów i żyć w Europie bez granic. To jest ta Europa, której wszyscy chcemy.

Tłum przebierańców powiewających niemieckimi i europejskimi flagami w noc otwarcia granic na przejściu w Kostrzyniu
Polsko-niemiecka fiesta w noc otwarcia granic na przejściu w KostrzyniuZdjęcie: picture-alliance/ dpa

DW: Zgodnie z informacjami rozpowszechnianymi przez agencje prasowe w okresie międzyświątecznym Rosjanie czeczeńskiej narodowości wielokrotnie usiłowali przedostać się z Polski na teren Niemiec - czyli o zupełnym spokoju na granicach nie może być mowy. Czy zanotowano także tego typu próby w przypadku innych obcokrajowców? Jaka jest skala tego zjawiska?


MW: Jedno musimy stwierdzić, że z momentem zniesienia kontroli granicznych nie odnotowano wzrostu liczby osób, które starały się w sposób nielegalny przedostać na terytorium Niemiec. Zjawisko przemieszczania się imigrantów z krajów Europy Wschodniej czy krajów azjatyckich jest wszechobecne. Problemy z obcokrajowcami, którzy szukają azylu, mają również Hiszpania i Włochy. My, Niemcy, mamy szczególne doświadczenia z cudzoziemcami. W latach dziewięćdziesiątych mieliśmy rocznie czterysta tysięcy osób ubiegających się o azyl polityczny. Aktualnie ubiega się o niego już tylko około trzydziestu tysięcy. Do aresztowań przez policję federalną dochodzi stale i wszędzie, zarówno na wschodzie, południu jak i na zachodzie Niemiec. Oczywiście, że media donoszą o każdym pojedynczym przypadku i często wyolbrzymiają problem.

DW: Czeczeni zatrzymani przez polskich i niemieckich pograniczników to osoby, które miały prawo legalnego pobytu w Polsce. Nie mogą jednak opuszczać tego kraju. Nie posiadają bowiem wiz Schengen.

MW: Istnieje wiza Schengen, która obowiązuje we wszystkich krajach należących do jej strefy. Istnieje też pojęcie wizy narodowej. Na przykład imigranci z innych krajów, ubiegający się o azyl w Niemczech, mogą poruszać się tylko po terytorium tego państwa i w określonym regionie. Na swobodne przemieszczanie się potrzebują specjalnego zezwolenia. Jeśli zachowują się niezgodnie z zaleceniami, zajmuje się nimi policja federalna.Trudno jest stwierdzić czy osoby, które starały się przedostać do Niemiec traktowały ten kraj jako docelowy czy chciały jechać dalej. Nie zapominajmy, że od roku 2004 Polskę obowiązuje rozporządzenie Dublin II. W myśl tego, jeśli imigrant ubiega się o azyl w Polsce i mimo tego próbuje przedostać się do innego kraju Unii, zostanie odesłany z powrotem do Polski.

Polscy i niemieccy pogranicznicy na wspólnym patrolu w lesie
Polscy i niemieccy pogranicznicy na wspólnym patroluZdjęcie: DW


DW: Od 18-tego grudnia działa w Swiecku polsko-niemieckie centrum służb granicznych. Jak wygląda dotychczasowa współpraca polskich i niemieckich pograniczników?


MW: Jesteśmy z tego centrum bardzo dumni. Mamy też podobną placówkę z Czechami w Schwandorf i Petrowicach, a od kilkunastu lat z Francją w okolicach Strasbourga. Współpraca z Polakami układa się bardzo dobrze. Obie strony były od początku zainteresowane stworzeniem takiej placówki. Ułatwia ona pracę niemieckim i polskim pogranicznikom. Pozwala porównywać dane osobowe, wymieniać się ważnymi informacjami. Poza tym nie należy zapominać, że na byłym pograniczu przeprowadzane są wspólne patrole. To oznacza, że jeśli obcokrajowiec decyduje się nielegalnie przejść z Polski na teren Niemiec, polscy pogranicznicy mogą go ścigać również po niemieckiej stronie i odwrotnie. Nie ma żadnych czasowych czy terytorialnych ograniczeń. A zatem dysponujemy wieloma instrumentami, które ułatwiają współpracę.


DW: Czy w takim razie obywatele polscy i niemieccy mogą spać spokojnie i nie ma żadnych podstaw do obaw, że wraz z rozszerzeniem strefy Schengen ucierpi na tym bezpieczeństwo obu krajów?


MW: Urzędy, które dbają o bezpieczeństwo, policja i wszyscy inni za to odpowiedzialni, robią wszystko, co w ich mocy. Nie ma jednak stuprocentowej gwarancji, że nie dojdzie do włamania, kradzieży czy innego wykroczenia. Jednak ci, którzy coś takiego planują, muszą być świadomi tego, że robimy wszystko, by zapewnić obywatelom bezpieczeństwo.