1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Projekt cenowego pułapu dla gazu w UE

22 listopada 2022

Komisja Europejska po długich oporach zaproponowała limit cen gazu w UE. Włochy i Polska straszyły, że jeśli Bruksela się nie ugnie, zablokują inne decyzje energetyczne. Berlin jest przeciw.

https://p.dw.com/p/4Jub4
Deutschland | Nord Stream 1 Station Lubmin
Zdjęcie: Odd Andersen/AFP/Getty Images

Komisja Europejska przedłożyła we wtorek (22.11.2022) projekt kryzysowych przepisów o wprowadzeniu pułapu cenowego na gaz hurtowy w Unii za pomocą ograniczeń nałożonych na holenderski indeks giełdowy TTF, z którym powiązane jest około 80 proc. handlu gazem w UE. Ten indeks był wpisywany jako element kalkulacji ceny także w polskie kontrakty z Gazpromem.

Zaproponowany przez Komisję próg 275 euro za MWh jest bardzo wysoki, bo obecnie cena gazociągowego surowca w Unii to 118 euro, więc – obliczone na finał w grudniu – rokowania państw UE będą zapewne mocno skupiać się na konkretnej wysokości pułapu. Rząd Mateusza Morawieckiego, wedle nieoficjalnych informacji, za akceptowany próg uznaje 150-180 euro. Do zatwierdzenia ostatecznej decyzji trzeba większości 15 z 27 krajów Unii w Radzie UE, które jednocześnie obejmują 65 proc. ludności Unii. To kryzysowa procedura, w której europosłowie nie współdecydują.

Komisarz UE ds. energii Kadri Simson
Komisarz UE ds. energii Kadri SimsonZdjęcie: Achmad Ibrahim/AP/picture alliance

– To ma być narzędzie używane wyłącznie w ostateczności. Jesteśmy w trudnej sytuacji, bo wszyscy są świadomi ryzyka płynącego z takiej interwencji rynkowej. Ale z drugiej strony jest oczekiwanie na jasny sygnał, że Europejczycy nie będą kupować gazu po każdej cenie – tłumaczyła dziś Kadri Simson, komisarz UE ds. energii. Pułap cenowy ma być aktywowany automatycznie, gdy ceny z indeksu TTF będą utrzymywać się przez dwa tygodnie powyżej wyznaczonej ceny (275 euro w obecnym projekcie), a jednocześnie przez dziesięć dni będą o 58 euro wyższe od światowych cen skroplonego gazu LNG. W takim przypadku kontrakty z cenami powyżej unijnego progu byłby nielegalne. Dotychczas bardzo zbliżone warunki zaistniały tylko w sierpniu, kiedy cena skakała do ponad 300 euro (ale nie przez dwa tygodnie). Jednak dzisiejszy projekt pułapu cenowego („mechanizmu korekcji rynkowej”) jest skrojony głównie na potrzeby przyszłorocznych zakupów, gdy państwa Unii będą próbowały zapełniać magazyny gazu na zimę 2023/24, co zanosi się na wyzwanie znacznie trudniejsze od tegorocznej zimy.

Komisja Europejska ma w Unii monopol na inicjatywę prawodawczą, a Bruksela była w ostatnich miesiącach sceną rzadko spotykanych w Unii tarć między większością państw Unii żądających projektu limitu cenowego oraz oporną Komisją Europejską, która odmawiała złożenia tego projektu. Jako pierwszy do wprowadzenie limitu cen wezwał wiosną ówczesny włoski premier Mario Draghi, który wskazywał na kolosalne dochody gazowe Norwegii z eksportu do Unii. Od września Włochy, Polska, Belgia i Grecja inicjowały wspólne apele do Komisji, a ostatecznie pod postulatem co do projektu podpisało się 15 państw Unii (w tym Francja i Hiszpania), a zatem większość wystarczająca do zatwierdzenie projektu przez Radę UE.

Niechętne Niemcy

Kanclerz Olaf Scholz na październikowym szczycie UE odblokował unijne prace nad pułapem, co nie oznaczało niemieckiej zgody na jego wprowadzanie. A pomimo to m.in. Włochy i Polska w ostatnich kilkunastu dniach popychały Komisję do złożenie projektu za pomocą szantażu, że w przeciwnym razie będą sabotować inne kryzysowe decyzje dotyczące gazu i energii elektrycznej w UE. Bardzo wpływową mniejszość przeciwną pułapowi cen tworzą – oprócz Niemiec – głownie Holendrzy, Austriacy, Duńczycy. Po ich stronie jest wielu ekspertów i urzędników Komisji Europejskiej ostrzegających, że próg cenowy na gaz to ryzyko rynkowych zaburzeń oraz zagrożenie dla bezpieczeństwa dostaw, gdyby zniechęceni eksporterzy przekierowali się na inne rynki, a Rosjanie odwetowo całkowicie zaprzestali już i tak bardzo zredukowanych dostaw swego surowca.

– Rada UE i Komisja chcą zakazać handlu gazem powyżej określonej ceny, co nie rozwiąże kryzysu energetycznego. Przeciwnie, to da nam mniej powodów do oszczędzania gazu. Aby naprawdę rozwiązać problem wysokich cen, potrzebujemy wiążących celów oszczędnościowych w zakresie zużycia gazu. 

Dopóki będziemy kupować gaz od dyktatorów, dopóty będziemy narażeni na szantaż ze strony nierzetelnych i niedemokratycznych dostawców. Jest oczywiste, że kryzys cen energii rozwiążemy tylko poprzez rozbudowę odnawialnych źródeł energii i zwiększenie efektywności energetycznej – komentował dziś europoseł Michael Bloss, który pilotuje tę tematykę we frakcji zielonych.

Jednak były włoski premier Draghi, wcześniej szef Europejskiego Banku Centralnego, przekonywał publicznie, że Unia jest rynkiem tak wielkim, że jest w stanie stworzyć skuteczny „kartel importerów gazu” bez utraty dostaw tego surowca. Zwiększanie efektywności energetycznej, odnawialnych źródeł energii czy też atomowych mocy produkcyjnych, na które stawia Francja czy w przyszłości Polska, to rozwiązania długoterminowe. A pułap cenowy – jak przekonują jego zwolennicy – jest potrzebny już teraz, by ratować europejską gospodarkę przed zwijaniem się pod ciężarem kosztów energii. Nie dość, że są bardzo wysokie, to jednocześnie w przypadku gazu rurociągowego znacznie wyższe od globalnych cen gazu, co bije w konkurencyjność przemysłu Europy.

Podejrzenia wobec Północy

Politycznym tłem dla sporów o pułap cenowy na gaz są podejrzenia czy nawet oskarżenia wobec przeciwnych mu krajów (są kluczową częścią bogatej unijnej Północy), że skoro mają duże zdolności budżetowe, to – jak przekonuje część ich krytyków – liczą, że poradzą sobie z cenami oraz pomocą dla firm i rodzin. A nawet będą zdolne skupować deficytowy gaz, który w normalnych warunkach trafiłby do innych państw Unii. Taka była przesłanka burzliwego sporu w UE o niemiecki hamulec cen gazu (program wart 200 mld euro), na który nie byłoby stać wielu innych państw Unii.

Wśród krytyków Berlina w tej kwestii obok siebie stanęła m.in. Polska, Włochy, Hiszpania, a także Francja, choć Paryż wyrażał to o wiele powściągliwej od premiera Morawieckiego oskarżającego Niemcy o „niszczenie wspólnego rynku” za pomocą wyścigu na dotacje. Jednak m.in. eksperci brukselskiego ośrodka Bruegel przekonują, że Unia powinna zapobiegać „wyścigowi na subsydia” gazowe nie za pomocą pułapu cen hurtowych, lecz za pomocą unijnego wspólnego funduszu wspierającego antykryzysowe działania w różnych krajach Unii.

Ceny hurtowe gazu w Unii w poprzedniej dekadzie mieściły się w przedziale od 5 do 35 euro, ale ostatniego lata wzrosły znacznie powyżej 200 euro i 26 sierpnia osiągnęły swój dotychczasowy szczyt na poziomie prawie 314 euro.