1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Protesty w Rumunii. Cała nadzieja w diasporze

10 sierpnia 2018

Pod hasłem #rezist (sprzeciw) od stycznia ub. roku w Bukareszcie ludzie protestują przeciwko skorumpowanym politykom i domagają się niezależnego sądownictwa. Dziś do protestów przyłączyli się Rumuni żyjący za granicą.

https://p.dw.com/p/32yI3
Popularna żyrafa na placu przed siedzibą rządu
Popularna żyrafa na placu przed siedzibą rząduZdjęcie: DW/C. Stefanescu

Przez zachodnie przejścia graniczne w głąb Rumuni wlewa się lawina samochodów z brytyjskimi, hiszpańskimi, włoskimi i niemieckimi tablicami rejestracyjnymi. Rumuni z całej Europy od tygodni zapowiadali w mediach społecznościowych, że w sobotę 10 sierpnia wezmą udział w wielkiej akcji protestacyjnej przed siedzibą rządu w Bukareszcie na rzecz wzmocnienia państwa prawa. Czegoś takiego w UE jeszcze nie było.

Diaspora - zewnętrzna siła

W innych państwach europejskich żyje, pracuje lub studiuje w tej chwili ok. 4 mln Rumunów. Stanowią oni poważną siłę, bo 20 procent ludności kraju. Większość z nich dobrze zintegrowała się w nowym otoczeniu. O wydarzeniach w kraju dowiadują się z rumuńskiej telewizji i, przede wszystkim, z mediów społecznościowych. Zamieszczają na nich liczne komentarze krytyczne; także na Facebooku na rumuńskiej stronie internetowej Deutsche Welle. Dają tam wyraz swemu niezadowoleniu z podejmowanych przez rząd prób podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości, w których widzą podważanie państwa prawa. Krytykują również Liviu Dragnea, wpływowego przewodniczącego rządzącej Partii Socjaldemokratycznej, uchodzącego w Rumunii za ważną szarą eminencję. Co jakiś czas urządzają demonstracje w różnych metropoliach europejskich na znak swej solidarności z rodakami w kraju.

Teraz wielu z nich zdecydowało, że nie mogą pozostawać dłużej na uboczu. Chociaż żyją za granicą, chcą być traktowani jako część rumuńskiego społeczeństwa. Ważna część, bo - jak informuje rumuński Narodowy Urząd Statystyczny - co roku przekazują swym rodzinom ponad 3 mld euro. W ciągu ubiegłych 10 lat dzięki nim do Rumunii wpłynęło ok 40 mld euro. Bez tych ciężko zarobionych pieniędzy wielu członków ich rodzin i krewnych żyłoby poniżej granicy ubóstwa, a rumuński rynek wewnętrzny mógłby się załamać. Chociażby z tego względu znaczna część Rumunów na emigracji uważa, że ma prawo aktywnie włączyć się w życie polityczne w swoim ojczystym kraju.

Za granicą żyje 2 mln Rumunów
Za granicą żyje 2 mln RumunówZdjęcie: DW/R.Schwarz

Rząd oskarża, obraża i atakuje 

Ich niezadowolenie w ostatnich tygodniach wzrosło po nasileniu ataków na nich przez polityków Partii Socjaldemokratycznej (PSD) i ich zwolenników. Strona rządowa nie przebiera w słowach. Epitetu w rodzaju "lumpy, żebracy, dziwki i złodzieje" są na porządku dziennym. Zależne od rządu stacje telewizyjne zarzucają im, że są narzędziem w ręku amerykańskiego miliardera pochodzenia węgiersko-żydowskiego George Sorosa, który płaci im, żeby zdestabilizowali własną ojczyznę. Mówi się również, że rumuńska diaspora w UE służy interesom Brukseli, odmiennym od interesów władz w Bukareszcie. Także z tego względu Rumuni z całej Europy zdecydowali się spotkać pod figurą żyrafy przed muzem naukowo-przyrodniczym w Bukareszcie, położonym naprzeciwko siedziby rządu.

Pomiędzy Rumunami w kraju i na emigracji nie ma żadnej różnicy, to główne przesłanie organizatorów dzisiejszej (10.08.2018) akcji protestacyjnej. Zwraca na to szczególną uwagę także Cristian Presura w rozmowie z Deutsche Welle. Presura pracuje jako naukowiec w Holandii i stanowczo odrzuca rządowe pomówienia, jakoby Rumunom na emigracji zapłacono za wzięcie udziału w akcji protestacyjnej w Bukareszcie.

Rumuni protestują przeciwko rządowi pod tym hasłem oznaczającym "sprzeciw"
Rumuni protestują przeciwko rządowi pod tym hasłem oznaczającym "sprzeciw"Zdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Bandic

Gabriela Mirescu z Zurychu jest przekonana, że agresywna kampania, mająca na celu zniesławianie Rumunów żyjących i pracujących za granicą, dowodzi obaw strony rządowej przed siłą rumuńskiej diaspory. "Żyjący za granicą Rumuni zobaczyli,  jak funkcjonuje społeczeństwo demokratyczne. Teraz chcą zaprowadzić podobne porządki u siebie w kraju" i właśnie tego boją się rządzący - mówi.

Protestujący chcą państwa prawa

Organizowane od ponad 550 dni protesty mają na celu wymusić ustąpienie obecnego rządu i rozpisanie nowych wyborów przez prezydenta Klausa Iohannisa, uchodzącego za zwolennika państwa prawa. Nie wiadomo, czy dzisiejsza akcja protestacyjna przebiegnie spokojnie. W sieci krąży wiele wezwań do okazania "obywatelskiego nieposłuszeństwa". Część z nich może stanowić świadomą prowokację. Rumuńska policja i żandarmeria zapowiedziały, że stanowczo wystąpią przeciwko wszelkim próbom zakłócania porządku publicznego.