1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rosyjscy hakerzy. „Artyści” Putina

8 czerwca 2017

W mass mediach wciąż przewijają się informacje o rzekomych poczynaniach rosyjskich hakerów. Rzekomych, bo w tej branży trudno kogoś złapać za rękę.

https://p.dw.com/p/2eLJK
Symbolbild Cyberattacke
Zdjęcie: picture alliance/MAXPPP/R. Brunel

W mediach regularnie pojawiają się informacje o akcjach przypisywanych rosyjskim hakerom i podejrzewa się między innymi ich o wpływ na wiele ważnych wydarzeń światowych. Przypisuje się im np. wpływ na aktualny kryzys w Katarze, jest bowiem podejrzenie, że wywołany został on przez jakąś fałszywą informację podsuniętą rządowej agencji prasowej Kataru. Donosił o tym amerykański kanał CNN powołując się na FBI. Kilka państw Półwyspu Arabskiego w ostatnich dniach zerwało stosunki dyplomatyczne z Emiratem Kataru. Nieco wcześniej furorę wywołały także nowe doniesienia o amerykańskich wyborach prezydenckich 2016, po tym, jak amerykański portal opublikował poufny dokument agencji bezpieczeństwa USA NSA, stwierdzający, że rosyjski wywiad wojskowy rzekomo próbował dokonać cyberataków na co najmniej jedną amerykańską firmę dostarczającą oprogramowania do ewidencji wyborców w USA.

To się Rosjanom podoba

– Tego typu doniesienia są przypuszczalnie największym sukcesem rosyjskich hakerów – podkreśla ekspert Andrej Soldatow. – To co faktycznie potrafią, to robić wokół siebie dużo szumu – twierdzi w rozmowie z Deutsche Welle.

Symbolbild Hackerangriff
Cyberataki to element hybrydowych działań RosjiZdjęcie: picture alliance/dpa

41-letni Soldatow jest redaktorem naczelnym rosyjskiego portalu Agentura.ru, zajmującego się tajnymi służbami, szpiegostwem i terroryzmem. Coraz większy wpływ Moskwy, to jedyny wynik działalności hakerów podczas wyborów w Stanach Zjednoczonych i ostatnio we Francji – zastrzega. Udaje im się przedstawiać Rosję jako kraj, który może ingerować w europejskie i inne wybory.  – Wielu Rosjanom to się podoba – zaznacza.

Rosja zawsze dementuje zarzuty, jakoby rosyjscy hakerzy manipulowali wybory na całym świecie. Na płaszczyźnie państwowej coś takiego absolutnie nie ma miejsca – zapewniał prezydent Putin podczas rozmowy z prasą na początku czerwca. Nie wyklucza on jednak, że jest szereg patriotycznie nastawionych hakerów, którzy sami z siebie „udzielają się” przeciwko krytykom Rosji. – Hakerzy są jak artyści wolnego zawodu, którzy rano budzą się, czytają coś o relacjach międzynarodowych i przystępują do działania – ironizował Putin.

Sprawdzone w kraju, działają za granicą

Cały ten system w rzeczywistości jest skomplikowany, ale efektywny – komentuje Soldatow wypowiedzi prezydenta. Na najwyższym szczeblu państwowym jest kilku ludzi, którzy koordynują prace hakerów oraz grupa nieformalnych aktywistów – wyjaśnia ekspert. To mogą być agencje PR czy nieformalne grupy ludzi, które bez porozumienia z jakimiś urzędami współpracują bezpośrednio z Kremlem. Są przez to szybsze i bardziej elastyczne. Ponieważ ci ludzie nie są elementem państwowej biurokracji, nie można ich pociągnąć do odpowiedzialności jako przedstawicieli państwa. Tę metodę Rosja przetestowała już z powodzeniem na początku tego stulecia w kraju, w działaniach przeciwko opozycjonistom i krytycznym dziennikarzom. W późniejszym okresie Moskwa działania takie przeniosła za granicę, jak np. wiosną 2007 podczas cyberataku na struktury rządowe w Estonii. Później aktywiści prorządowej młodzieżówki „Naszi” przejęli za to odpowiedzialność.

Scheda po ZSRR

Siła przebicia rosyjskich hakerów jest mieszanką schedy postsowieckiej i nowoczesnej rosyjskiej polityki państwowej – wyjaśniał Soldatow podczas wykładu w Berlinie. ZSRR wykształciło najwięcej inżynierów w skali świata. Po upadku Związku Radzieckiego przyczynili się oni do tego, że rosyjska branża IT dziś zalicza się do najlepszych na świecie. Ludzie ci, podobnie jak wielu Rosjan mają uczucie, że w latach 90-tych ubiegłego wieku „zostali oszukani przez Zachód”. Jest to podatny grunt dla wszystkich hakerów, którzy zdecydowali się na pracę w tajnych służbach. Po rosyjskiej aneksji Krymu w roku 2014 sytuacja jeszcze raz się zmieniła. Powstała wtedy ścisła kooperacja nie tylko między działającymi nielegalnie hakerami i tajnymi służbami lecz także między strukturami państwowymi i branżą informatyczną. W atmosferze strachu nastąpiła mobilizacja. Branża IT nie była w stanie odmówić, kiedy tajne służby prosiły ją o delikatne przysługi, jak np. ataki DDoS, czyli blokadę jakiegoś serwisu internetowego przez zasypywanie go zapytaniami.

Nierzadko udawało się zmotywować hakerów apelując do ich patriotyzmu i państwo to wykorzystuje – podkreśla Soldatow, jako przykład podaje on wydarzenia w roku 2002 w Tomsku na Syberii, gdzie kształci się zastępy informatyków. Studenci tamtejszego renomowanego uniwersytetu z własnej inicjatywy sparaliżowali stronę internetową, która propagowała informacje islamistycznych bojowników z Północnego Kaukazu. Rosyjska służba FSB chwaliła po tym, że informatycy spełnili swój „patriotyczny obowiązek”. Był to moment, kiedy Kreml odkrył dla siebie ten sposób walki.

Zniszczyć zaufanie

Pomimo coraz większego wpływu rosyjskich hakerów na całym świecie, rosyjski ekspert nie dostrzega żadnego strategicznego celu w ich działalności. Moskwa ma pewną taktykę i próbuje wykorzystywać określony rozwój sytuacji. W ten sposób powstaje swego rodzaju wspólny wynik. Efekt osiągany przez rosyjskich hakerów polega na tym, że chcą oni w Europie szerzyć uczucie beznadziei i nieufności – wyjaśnia Soldatow. – Jest to coś, do czego rosyjskie społeczeństwo już się przyzwyczaiło.

Roman Gonczarenko / Małgorzata Matzke