1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Rozpad eurostrefy byłby chyba tylko trochę tańszy niż koniec świata"

Malgorzata Matzke18 października 2012

Komentarze niemieckiej prasy przed szczytem UE w Brukseli i po fatalnym remisie Niemców ze Szwedami w Berlinie.

https://p.dw.com/p/16RiI
Die Anzeigetafel des Deutschen Aktienindex DAX zeigt am Freitag (21.10.11) im frueheren Parketthandelssaal der Deutschen Boerse in Frankfurt am Main die Kurve des Leitindex an. Trotz der schwachen Erfolgsaussichten beim EU-Gipfel zur Euro-Schuldenkrise am Wochenende (21.-23.10.11) in Bruessel ist der deutsche Aktienmarkt am Freitag mit Gewinnen in den Handel gestartet.
Zdjęcie: dapd

"Punktualnie przed szczytem Unii Europejskiej rozeszła się wieść z gatunku horroru: Fundacja Bertelsmanna wyliczyła, że wyjście Grecji z eurogrupy i rozłam całej eurostrefy kosztowałby 17,2 bilionów euro. Trochę więcej kosztowałby chyba tylko koniec świata " - pisze Muenchner Merkur. "Kanclerz Merkel w roli zbawicielski potrzebne są jednak takie straszne wieści jako terapia szokowa dla sceptycznych obywateli i jako pozór, pod którym - pomimo Greków protestujących przeciwko reformom - wciąż dalej przelewa się miliardy do greckiej beczki bez dna. Już dziś wiadomo, czym skończy się brukselski szczyt: nowymi sporami o euroobligacje, nowymi zapewnieniami o niezatapialności euro i nowymi upomnieniami pod adresem niesfornych Greków".

Die Zeit uważa, że " W państwach, które muszą oszczędzać UE uważana jest za bezlitosną instancję kontroli; w państwach-płatnikach UE traktuje się jak uosobienie przykrego przymusu solidarności. Francja, najbliższy sprzymierzeniec Niemiec, w żadnym przypadku nie ma zamiaru cedować dalszych kompetencji na Brukselę. "Konwent", na którym miano by obradować nad niezbędnymi zmianami traktatów europejskich, o których potem miałyby decydować poszczególne państwa na drodze referendów, to istny koszmar dla wszystkich unijnych polityków. Wołanie o "więcej Europy", jako jedna z konsekwencji kryzysu to tylko twór w wyobrażeniach ekspertów i elit, a nie żaden mobilizujący slogan".

Piłkarski kubeł zimnej wody

O ile Polacy po nadrobionym meczu z Anglią przeboleli już kompromitację z powodu Stadionu Narodowego, który okazał się być mało odporny na deszcz, Niemcy wciąż jeszcze liżą rany po kompromitującym remisie ze Szwecją w eliminacjach do mundialu.

Westdeutsche Zeitung pisze, że "Niezaprzeczalne są zasługi trenera narodowej reprezentacji Joachima Loewa. Niezaprzeczalne jest jednak także to, że rozwój niemieckiej kadry piłkarskiej zdaje się kuleć. Jeszcze nigdy w 104-letniej historii międzynarodowych pojedynków niemiecka drużyna nie przegrała tak sromotnie prowadząc przez dłuższy czas 4:0. Tak więc ten wynik 4:4 jest czymś więcej niż tylko epizodem. Ten remis jest pewną cezurą i wymaga wyjaśnień. (...) Należy stwierdzić, że Joachim Loew za mało reaguje na przebieg gry i nie lubi samców alfa. Ale to nie oznacza, że należy natychmiast zrobić zwrot w kierunku tzw. niemieckich cnót. Lecz tytuły zdobywa się tylko zachowując równowagę między atakiem i obroną. Grze Niemców brakuje jednak kontroli. Na tym polega problem drużyny i jej trenera".

"O co właściwie chodzi w piłce nożnej? O zwycięstwo czy piękną grę?"- pyta Westdeutsche Allgemeine Zeitung. "Mniej więcej tak schematyczna jest linia w odwiecznej dyskusji na ten temat. Spektakularny remis 4:4 niemieckiej drużyny rozniecił znów tę dyskusję. Czy można się cieszyć tym, jak Niemcy grają czy wręcz celebrują piłkę nożną? Czy trzeba popadać w rozpacz z powodu nieudolności w spełnianiu sensu tej gry, czyli zwycięstwa? Zagorzałe spory, czy ważniejsza jest estetyka czy wynik, toczą się już od wieków. Wiele nacji zna ten fenomen; Holendrzy na przykład, znani swego czasu z błyskotliwej gry, po dziś dzień cierpią jeszcze na skutek mundialowej porażki w 1974 - oczywiście w pojedynku z Niemcami. (...) Są jednak nacje, które potrafią pogodzić jedno i drugie: Hiszpanie. Mistrzowie Europy i świata mogą służyć za wzorzec. Droga Niemców, by tak daleko zajść jest, jeszcze daleka. Ale jest".

Saarbruecker Zeitung uważa natomiast, że "To psychologia sukcesu jest dla Niemców największą przeszkodą w grze. (...) Podopieczni trenera Loewa chcą zdaje się grać tak jak do tej pory, i nie byli w stanie dostosować swojej gry do odmienionej mentalności Szwedów, stosując niemieckie cnoty, włoską taktykę wyhamowywania gry i hiszpańskich zgrabnych pasaży. Lecz po 60. minucie meczu zawiedli nie tylko wiodący piłkarze jak Lahm czy Schweinsteiger. Cicho było także na ławce trenera, który do tego jeszcze dokonywał błędnych zmian taktycznych".

Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek