1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Uchodźcy. Berlin rozważa skargę do Trybunału Sprawiedliwości

Andrzej Pawlak19 grudnia 2015

Kryzys migracyjny prowadzi do nowych podziałów w UE. Także członkowie niemieckiego gabinetu mówią o nim w różny sposób. Jedni powoli zaczynają uciekać się do wyraźnych pogróżek, inni nadal stawiają na rzeczowy dialog.

https://p.dw.com/p/1HQXL
Berlin
Od lewej: Peter Altmaier i Frank-Walter SteinmeierZdjęcie: picture-alliance/dpa/B. v. Jutrczenka

- Jeśli nie da się inaczej, trzeba będzie wyjaśnić tę sprawę na drodze prawnej w przewidzianym w tym celu sposób - powiedział minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier w wywiadzie dla hamburskiego tygodnika "Der Spiegel". Taka wypowiedź sugeruje, że szef niemieckiej dyplomacji nie wyklucza możliwości wniesienia skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE w przypadku naruszania unijnych postanowień nt. rozdziału uchodźców. Tym członkom UE, którzy odmawiają przyjęcia większej ilości migrantów Steinmeier w jasny i czytelny sposób zagroził konsekwencjami natury prawnej. Oczywiste jest, że miał na myśli państwa Europy Środkowej i Wschodniej.

Jak długo miałoby potrwać takie postępowanie w Trybunale i czy miałoby ono szansę na sukces, tego minister Steinmeier nie powiedział. Podkreślił za to, że Europa jest "wspólnotą prawną, w której dane słowo coś znaczy". Skarga przed Trybunałem to, jak stwierdził dosłownie, "nic pięknego, ale trudno - jak trzeba, to trzeba". Solidarność europejska nie jest "ulicą jednokierunkową", a to znaczy, że obowiązuje wszystkich bez wyjątku, dodał.

Dwugłos Steimeier - Altmaier

Zgoła inny wydźwięk mają złożone w tym samym czasie wypowiedzi ministra w Urzędzie Kanclerskim i pełnomocnika Rządu Federalnego ds. Migracji Petera Altmaiera. Ten zdecydowanie odrzuca jakiekowlwiek groźby, mniejsza o to czy zawoalowane czy otwarte, pod adresem państw wschodnioeuropejskich. Jego stanowisko można czytać jako to bliższe pozycji kanclerz.

Na ostatnim szczycie UE ws. kryzysu migracyjnego wezwania Niemiec do sprawiedliwego rozdziału uchodźców zostały albo odrzucone przez większość jego uczestników, albo wręcz pominięte milczeniem. Nie zważając na to minister Altmaier i w tym przypadku zareagował odmiennie niż szef niemieckiej dyplomacji i przejawiał demonstracyjny optymizm. W końcu pracuje się " w wytężony sposób" nad tym, aby obozy przejściowe dla uchodźców w Grecji i we Włoszech "możliwie jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia" zaczęły funkcjonować, uznał. - To jest podstawowym warunkiem przystąpienia do rozdziału uchodźców przez pozostałe państwa członkowskie UE powiedział.

W wywiadzie dla tygodnika "Focus" Altmaier wyraził przekonanie, że "zaprzyjaźnione z nami państwa w Europie Wschodniej już wkrótce same dojdą do przekonania, że każdy nowoczesny kraj, który chce sprostać wyzwaniom epoki globalizacji, nie może przymykać oczu na problemy związane z migracją".

Z tego właśnie powodu on sam "zawsze zabiegał o to, żeby w UE unikano stosowania gróźb, wywierania presji na innych oraz zachowań, które mogą zostać odczytane jako demonstracyjne". W jego przekonaniu państwa unijne i w tym przypadku potrafią się ze sobą "dogadać". W podobnym duchu wypowiedziała się na szczycie w Brukseli kanclerz Merkel podkreślając znaczenie dialogu opartego na rzeczowych argumentach.

Lepiej rozmawiać czy grozić?

Liczni czołowi politycy europejscy zagrozili tymczasem państwom Europy Wschodniej i Środkowej takimi posunięciami, jak odebranie im dotacji unijnych jeśli w dalszym ciągu będą odmawiały przyjęciu u siebie większej liczby uchodźców. Zwłaszcza Austria jest rozżalona i rozczarowana stanowiskiem w tej sprawie państw Grupy Wyszehradzkiej. Kanclerz Austrii Werner Faymann niedwuznacznie ostrzegł je, że mogą otrzymać mniej pieniędzy z unijnej kasy.

Deutschland Flüchtlinge aus Syrien bei Passau
Uchodźcy zatrzymani przez niemiecką policjęZdjęcie: imago/epa/S. Backhaus

Niemiecki minister spraw zagranicznych wyraził z kolei ubolewanie, że "niektóre państwa sąsiadujące z Republiką Federalną" w zbyt uproszczony sposób podchodzą do kryzysu migracyjnego, obwiniając za jego wywołanie Niemcy i ich politykę otwartych drzwi. Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że uzgodnione we wrześniu rozlokowanie 160 tys. uchodźców w państwach unijnych pozostało na papierze. W praktyce bowiem udało się z tego ulukować zaledwie 232 uchodźców z obozów w Grecji i we Włoszech.

afp, dpa / Andrzej Pawlak