Żydowscy studenci
29 stycznia 2012Dlaczego 34-letnia Żydówka z Izraela, Keren Avirame, zdecydowała się na studia doktoranckie akurat w Berlinie? Okazuje się, że na to pytanie trudno jest jej znaleźć jednoznaczną odpowiedź. O wiele łatwiej przychodzi jej wymienić zalety tego miasta: "Można tu załatwić dużo więcej i o wiele taniej wiele spraw, niż gdzie indziej. Pieniądze i status społeczny nie odgrywają w Berlinie takiej roli jak w Izraelu" - mówi.
Balast przeszłości
Keren Avirame od ponad roku pisze pracę doktorską z neurochirurgii na słynnej klinice Charité w Berlinie. Na początku, mówi, nie było jej łatwo. "Ma to mniejszy związek z tym, że jestem Żydówką, tylko raczej z tym, że niemiecka mentalność różni się zasadniczo od tej, dominującej w Izraleu. Tu wszystko trwa o wiele dłużej, czy to w restauracji, czy w ruchu ulicznym, czy też w stosunkach międzyludzkich. Ale jakoś sobie z tym radzę i nawet polubiłam to spowolnione tempo życia" - przyznaje z uśmiechem na twarzy.
Często jednak jej pochodzenie sprawia, że czuje się traktowana odmiennie niż jej koleżanki z USA lub Włoch. "Na moje stosunki z Niemcami kładzie się cieniem balast przeszłości. W rozmówcach stale wyczuwam poczucie winy, za to, co się stało z Żydami stało podczas II wojny światowej". Szkoda, że tak jest, bo to praktycznie uniemożliwia jej to jakąkolwiek rozmowę o Holokauście.
Po namyśle przyznaje, że historia mogła być jedną z przyczyn, dla których zdecydowała się na przybycie do Berlina. "Być może potrzebowałam tego i staram się tu pogodzić z przeszłością" - mówi. Ku swemu zaskoczeniu, po rocznym pobycie w stolicy Niemiec: "czuję się tu o wiele bardziej Żydówką niż w Izraelu i nawet odwiedzam od czasu do czasu synagogę".
Dlaczego Berlin?
Można wymienić wiele powodów, które przyciągają do Berlina studentów z Izraela: stosunkowo niskie czynsze, tania żywność, dobre warunki do pogłębiania wiedzy i - co odnosi się przede wszystkim do nich - mniej lub bardziej uświadamiane poszukiwanie śladów z przeszłości. Także tych, które mają związek z historią ich bliskich i krewnych. Poza tym Berlin uchodzi za jedno z najbardziej przyjaznych studentom miast europejskich, a będąc wielką metropolią ma im do zaoferowania także ciekawe życie kulturalne.
Dla niektórych z nich fascynującym miejscem studiów może być żydowsko-amerykańska, prywatna, ale uznana przez państwo niemieckie w 2006 roku, szkoła wyższa Touro College Berlin. Jest ona jedną z 25 szkół tego typu rozsianych po całym świecie. Pierwsza została założona przez Bernanda Landera w 1970 roku w Nowym Jorku. Jej nazwa - Touro College - wzięła się od nazwiska rabina Izaaka Touro.
Na Touro College w Berlinie można studiować ekonomię i ekonomikę przedsiębiorstw niekoniecznie będąc Żydem lub wyznawcą judaizmu. Przeciwnie: kształcą się tu młodzi ludzie różnych wyznań i z różnych krajów, gdyż ta uczelnia ma dodatkowy charaktor miejsca spotkań i dyskusji ludzi z różnych kręgów kulturowych. "Jesteśmy otwartą uczelnią" - mówi jej rektorka Sara Nachama.
Absolwenci berlińskiego Touro College otrzymują dyplom amerykańskiej wyższej uczelni, co czyni ją niezwykle atrakcyjną. W tej chwili studiuje w niej 120 studentów z całego świata. Ma zatem charakter zarówno kameralny jak i, w pewnym stopniu, elitarny. Od innych, podobnych uczelni, różni ją to, że wszyscy studenci obok przedmiotów związanych z ekonomią, mają obowiązek chodzić na wykłady z żydowskiej filozofii, historii, obyczajów i Holocaustu, co sprawia, że jest ona interesującym miejscem pogłębiania wiedzy zwłaszcza dla niemieckich studentów.
Nadine Wójcik / Andrzej Pawlak
Red.odp.:Barbara Cłllen