Szczyt UE w Brukseli. Czyli wielka kłótnia o pieniądze
7 lutego 2013Gra toczy się o blisko bilion euro, o to, kto wpłaci te pieniądze i dokąd one popłyną. W aktualnym wniosku Komisji Europejskiej oprócz znanych już obszarów wydatków, takich jak rolnictwo, wspieranie rozwoju regionalnego czy zatrudnienie, znajdują się szczególne projekty. Wśród nich fundusz „Łącząc Europę” (Connecting Europe Facility - CEF).
Z funduszu CEF w wysokości 40 mld euro mają być finansowane przede wszystkim sieci energetyczne i transportowe; i szybki szerokopasmowy Internet. Ten ostatni po to, by wszyscy Europejczycy, nawet w najbardziej odległych miejscach kontynentu, mieli dostęp do bardzo szybkiej Sieci. Chodzi o konkurencyjność Europy, wzrost gospodarczy i o miejsca pracy, argumentuje Ryan Heath, rzecznik unijnej komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes.
Rozwój i konkurencyjność Europy
- W Chinach, tylko w ubiegłym roku, dostęp do szerokopasmowego Internetu uzyskało 36 mln gospodarstw domowych. To jest więcej, niż wszystkie połączenia internetowe w całej Europie – tłumaczy Heath przed rozstrzygającym szczytem UE w Brukseli. CEF pozwoliłoby rządowi każdego państwa na udostępnienie Internetu każdemu obywatelowi. – Mówimy przy tym o kredytach z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. W przyszłości więc rządy otrzymają te pieniądze z powrotem – z procentami. Nie jest to więc ani prezent, ani czek in blanco, są to pieniądze, które wracają do podatnika – pokreśla Ryan Heath.
Resort energetyczny kierowany przez komisarza Günthera Oettingera, który także chce finansować projekty z funduszu CEF, planuje nie czekając na zatwierdzenie wieloletnich ram finansowych. Jeżeli bowiem zacznie się myśleć o projektach dopiero w chwili, kiedy będą pieniądze, ich wspieranie nie rozpocznie się przed rokiem 2015, argumentują specjaliści resortu. Do końca 2013 ma zostać przygotowana lista projektów, tak by od 2014 roku, już z pieniędzmi CEF, można było rozpocząć ich finansowanie. Wyjściowy projekt Komisji Europejskiej przewidywał na rozwój sieci energetycznych kwotę rzędu 9,1 mld euro. Mniej pieniędzy oznacza mniej projektów. O tym jednak, czy do dyspozycji resortu rzeczywiście będzie stała taka suma, zadecydują dopiero uzgodnienia szczytu UE.
Propozycję KE musi bowiem rozpatrzyć i zatwierdzić – ewentualnie w zmodyfikowanej formie – Rada Europejska, gremium złożone z głów państw lub szefów rządów państw członkowskich UE. Potrzebna jest też zgoda Parlamentu Europejskiego. Pierwsze podejście w listopadzie 2012 zakończyło się fiaskiem, gdyż szefowie państw unijnych nie zdołali znaleźć kompromisu w sprawie wieloletnich ram finansowych. Płatnicy netto, czyli państwa, które więcej wpłacają do wspólnej, unijnej kasy, niż z niej otrzymują, również po redukcjach niektórych wydatków UE uznali, że propozycja KE jest zbyt kosztowna.
Wieloletnie ramy finansowe nie są siedmioletnim budżetem UE sensu stricte, tylko ustalają górny pułap wydatków na poszczególne dziedziny w określonym czasie. Dla kosztownych projektów z zakresu infrastruktury w transporcie czy energetyce, takie długofalowe planowanie jest kwestią być albo nie być. Także naukowcy muszą mieć pewność, że mają do dyspozycji taką a nie inną kwotę. – Tylko wówczas badacz może prowadzić badania na najwyższym poziomie wiedząc, że będzie mógł doprowadzić je do końca – zaznacza Ryan Heath.
Praca badawcza musi mieć zagwarantowane środki
Heath podkreśla znaczenie unijnego programu ramowego „Horizon 2020“ z budżetem w wysokości 80 mld euro. – Program warty jest każdego centa. Tylko bowiem dzięki takim programom UE może być w świecie konkurencyjna – tłumaczy Heath i powołuje się na dwa flagowe projekty, przedstawione dopiero w ubiegłym tygodniu. Jeden z nich dotyczy zadziwiającego materiału jakim jest grafen, najlżejszego i zarazem najmocniejszego materiału, jaki znała dotąd ludzkość. Drugi projekt dotyczy badań nad symulacją ludzkiego mózgu. Efekty tych badań mogą pomóc w leczeniu wielu chorób. – Gdyby nie było długofalowych planów finansowania takich badań, obydwa projekty byłyby zagrożone – mówi Heath.
Koncentrowanie się wyłącznie na wydatkach jest ponadto krótkowzroczne, dodaje Heath. – Przesłanie do państw takich jak Wielka Brytania lub Niemcy brzmiałoby tak, że dostanie się więcej, niż się w budżet naukowy zainwestowało. Wielka Brytania być może w największym stopniu profituje z budżetu przeznaczonego na badania naukowe. Jeżeli więc inwestuje się mniej pieniędzy, mniej się także dostanie. Nie brzmi to moim zdaniem rozsądnie – wyjaśnia Heath.
Będzie porozumienie
Nie chodzi jednak tylko o to, ile kto wpłaca do unijnej kasy. Chodzi też o to, dokąd płyną te pieniądze. Tradycyjnie najwięcej środków UE przeznacza na rolnictwo i rozwój obszarów wiejskich – propozycja KE mówi o 380 mld euro. Kwoty tej z pewnością będzie bronić Francja, podobnie jak państwa południowoeuropejskie nie zgodzą się na redukcję wydatków na wspieranie regionów.
Ofiarą cięć finansowych padnie zatem fundusz na badania naukowe i usieciowienie? – Oczywiście byłoby naiwnością wierzyć, że zostaną przyjęte propozycje KE. Wiemy, że zostaną wprowadzone zmiany, bo oczywiście istnieje konkurencyjne myślenie – uważa Ryan Heath, ale wierzy w projekty przyszłościowe.
Optymistami są też obserwatorzy. Janis Emmanouilidis z brukselskiego think-tanku European Policy Center uważa, że „zmagania będą długie, nie ulega to wątpliwości, ale w końcu dojdzie do porozumienia”.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner