1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ukraińskie eskapady frustrują Polaków

Malgorzata Matzke28 maja 2012

"Nierówni gospodarze" - tak o organizatorach Euro 2012 pisze Spiegel, zaznaczając, że Polacy zawiedli się na wschodnim sąsiedzie, któremu chcieli utorować drogę do UE.

https://p.dw.com/p/153S0
Lawmakers from pro-presidential and oppositional factions in the parliament session hall in Kiev, Ukraine, Thursday, May 24, 2012. A violent scuffle erupted in Ukraine's parliament over a bill that would allow the use of the Russian language in courts, hospitals and other institutions in the Russian-speaking regions of the country. (Foto:Maks Levin/AP/dapd)
Debata w kijowskim parlamencie, 24.05.12Zdjęcie: dapd

"Polski projekt utorowania Ukrainie drogi do UE nie powiódł się, a winę za to ponosi autorytarny reżim w Kijowie. Teraz wzorowy gospodarz Mistrzostw, Polska sama ginie w wirze złych wiadomości" - pisze Spiegel.

"Polacy, którzy od lat wspierali zachodnią integrację Ukrainy, z rozczarowaniem śledzą, co dzieje się u ich wschodniego sąsiada. Kontrast między obydwoma krajami nie mógłby być większy: z jednej strony Polska, świadomy swojej wartości wzorowy uczeń UE, z proeuropejskim społeczeństwem i napawającym dumą wzrostem gospodarczym na poziomie 4,4 proc. tylko w ubiegłym roku. Z drugiej strony Ukraina, na którą ciągle spadają gromy krytyki z powodu autorytarnych rządów, łamania praw człowieka i złego traktowania przywódczyni opozycji, chorej Julii Tymoszenko. Gospodarczo na Ukrainie też niewiele się dzieje dobrego. (...) Kraj ten stał się źródłem samych złych wiadomości" - zaznacza Spiegel. "Podczas gdy Polska błyszczy, Ukraina tonie" - jak tygodnik cytuje brytyjskiego historyka Timothy'ego Gartona Asha na łamach Guardiana.

"Nad Wisłą szerzy się frustracja z powodu sąsiada - pisze dalej magazyn. A jeszcze pięć lat temu radość była wielka, kiedy prezes UEFA Plattini w Cardiff ogłaszał - ku zaskoczeniu wielu - że gospodarzami Euro 2012 będą Polska i Ukraina. Czas zdawał się być korzystny dla udziału w organizacji turnieju pierwszego postsowieckiego państwa, które po Pomarańczowej Rewolucji 2004 posuwało się w kierunku demokracji i zachodu, i było właściwie siłą napędową ubieganie się o funkcję organizatora.

"Jestem przekonany, że Ukraina i Polska sprostają wysokim oczekiwaniom stawianym organizatorom tego ważnego wydarzenia" - tak mniej więcej brzmiała ówczesna wypowiedź byłego prezydenta Juszczenki, jednego z bohaterów rewolucji. Obiecywał : "ME 2012 dedykujemy zjednoczeniu Europy". A Lech Kaczyński, ówczesny polski prezydent prorokował wręcz: "Już teraz powinniśmy przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich 2020 albo 2024". Kaczyński (...) był najważniejszym sprzymierzeńcem Juszczenki na zachodzie. Wspólne mistrzostwa miały flankować plan obydwu przywódców: wzajemne zbliżenie obydwu państw miało utorować Ukrainie drogę do Europy.

Ale z tego zamierzenia niewiele pozostało: rzadko kiedy jakaś rewolucja sama tak szybko się unicestwiła jak ukraiński zryw. Jej przywódcy są znienawidzeni w znacznej części społeczeństwa ze względu na nieudolność. Juszczenkę wyborcy przegnali z urzędu dając mu w wyborach prezydenckich 2010 r. tylko 7 proc. głosów. Jego następca Janukowycz prowadzi natomiast Ukrainę w kierunku autokracji.

W uroczystych przemówieniach zapewnia on co prawda o ukraińskiej woli integracji z UE, ale za partnera obiera raczej Rosję i sam sprawuje rządy jak średniowieczny despota. (...) Dla polskich przywódców jest to dylemat.

Polska, której rządy po okresie zimnej wojny, zawsze walczyły o demokrację, wolność i prawa człowieka jest teraz zmuszona do szpagatu: z jednej strony potępia ona gnębienie Tymoszenko przez kijowski reżim. Z drugiej strony musi obstawać przy wspólnych mistrzostwach - pomimo łamania na Ukrainie praw człowieka i głośnych apeli, by kraj ten bojkotować. Wiele takich apeli nadchodziło z Niemiec. (...)

Nikt nad Wisłą nie stawia pod znakiem zapytania wspólnego turnieju. Zbyt wielkie są oczekiwania wobec niego także w samej Polsce: organizatorzy liczą na przybycie prawie miliona piłkarskich turystów. Zbudowali od podstaw cztery nowoczesne stadiony, zbudowali autostrady, odnowili hotele, zmodernizowali lotniska i dworce.

Rząd Tuska próbuje dokonać rzeczy niemożliwej: oddzielenia sportu od polityki. Wspólne ME, które wystartowały jako program integracji unaoczniają wyraźnie rozłam, jaki dzieli cały europejski kontynent za wschodnią granicą UE."

Krasnalowy happening

Spiegel online pisze dziś także w dziale krajoznawczym, w artykule "Miasto ukrytych krasnali" o kultowych krasnalach, których ponad setka kryje się w zaułkach Wrocławia.

"Gdzie są krasnoludki? Wspinają się na latarnie, siedzą na parapetach, wiszą na fasadach, nieomal wpadają do Odry czy wylegują się na placach. Mają ok. 30 cm wysokości, są odlane z brązu i jest ich około setki, ale tego nikt nie wie na pewno. Bo wciąż pojawiają się nowe, podczas gdy inne znikają. Mówi się, że zostały uprowadzone. Są tak wielkimi ulubieńcami ludzi, że trzeba było je wyposażyć w czujniki GPS, aby móc je zlokalizować po "uprowadzeniu". Ale wielu turystom wystarcza, że zabiorą je uwiecznione na pamiątkę na zdjęciu. (...)

Pierwsi mini-wrocławianie pojawili się na mieście w roku 2001 i był to zwariowany pomysł kilku absolwentów wrocławskiej ASP. Ten pomysł podchwycili marketingowi stratedzy miasta, którzy już od dawna poszukiwali jakiegoś niepowtarzalnego elementu budującego tożsamość Wrocławia."

Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek