1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ukrywali małego Polańskiego. Wyróżnienie po latach

17 października 2020

Za ukrywanie Żydów groziła śmierć. Mimo to tysiące Polaków ryzykowało życie. Stanowią największą grupę pośród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Teraz tytuł ten przyznano w wyjątkowo prominentnym przypadku.

https://p.dw.com/p/3k1kK
Rodzina państwa Buchałów przed chatą we wsi Wysoka
Rodzina państwa Buchałów przed chatą we wsi Wysoka Zdjęcie: Stanisław Buchała, Privatarchiv

Jedli głównie solone kartofle i zacierki, czasem z odrobiną mleka. W lecie zdarzały się grzyby czy jagody. Buchałowie byli ubogą i prostą rodziną z trójką dzieci. Mieszkali kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa, we wsi Wysoka. Tym co mieli, przez prawie dwa lata dzielili się z około dziesięcioletnim żydowskim chłopcem, którego ojciec wypchnął wcześniej z krakowskiego getta.

„W dniu ostatecznej likwidacji getta, trzynastego marca 1943 roku, ojciec obudził mnie przed świtem. Poszliśmy na plac Zgody, w miejsce niewidoczne dla strażników, na tyłach samej wartowni SS. Ojciec spokojnym ruchem przeciął obcęgami drut kolczasty. Uścisnął mnie szybko i po raz ostatni prześlizgnąłem się na drugą stronę”, napisał kilkadziesiąt lat później w swojej autobiografii.

Przekazywany z rąk do rąk, trafił w końcu do Buchałów. Później podkreślał, że „dobroć”, jaką mu okazała Stefania Buchała, była „zdumiewająca”, tym bardziej, że rodzina nic nie dostawała w zamian za utrzymanie chłopca. Ryzykowali życie swoje i swoich dzieci, bo za ukrywanie Żydów groziła w okupowanej Polsce kara śmierci. Prawdopodobnie ich rodzone dzieci były przekonane, że Romek to ich brat. Dziś wiadomo, że ten mały żydowski chłopak to Roman Polański.

Po wojnie Polański dwukrotnie wracał do Wysokiej, by szukać śladów tych, którzy go uratowali, ale nie udało mu się odnaleźć nikogo z rodziny Buchałów. W swojej autobiografii wspominał później, że poszedł przyjrzeć się chałupie, w której kiedyś znalazł schronienie, „była tak mała, że nie mogłem pojąć, jak zdołaliśmy się tam w szóstkę pomieścić”. Wracając pamięcią do Buchałów relacjonował, że „w rzeczywistości ich życie było codzienną walką o przetrwanie”.

Rodzina państwa Buchałów
Rodzina państwa Buchałów Zdjęcie: Stanisław Buchała, Privatarchiv

Romek, wujek z Ameryki

To, co przez lata nie udawało się Polańskiemu, udało się młodym filmowcom Mateuszowi Kudle i Annie Kokoszce-Romer. Równolegle z pracą nad filmem o latach wojennych Romana Polańskiego i światowej sławy fotografa, fotografika Ryszarda Horowitza prowadzili poszukiwania rodziny Buchałów. Kiedy dotarli do Stanisława Buchały, wnuka Jana i Stefanii Buchałów, ten nie miał pojęcia, że jego dziadkowie ukrywali Romana Polańskiego.

Ojciec Stanisława, Ludwik, do swojej śmierci w 1999 roku był przekonany, że chłopiec, który z nimi mieszkał, jest jego rodowitym bratem. Prawdopodobnie taką wersję utrzymywali jego rodzice, by nie narażać siebie i swoich dzieci. Stanisław był więc przekonany, że ma w Ameryce „wujka Romka”. Gdyby przeczytał autobiografię Polańskiego dowiedziałby się, że opisanymi tam ratującymi są jego dziadkowie.

Dopiero podczas kręcenia zdjęć do filmu jego autorzy uzyskali stuprocentową pewność, że ich poszukiwania zakończyły się sukcesem. – Kiedy podczas spotkania Stanisław Buchała wyciągnął zawiniątko, w którym były fotografie babci, Polański ze wzruszeniem przyznał: tak, to jest ona, to ona uratowała mi życie – mówi DW producentka filmu o roboczym tytule „Polański, Horowitz” Anna Kokoszka-Romer. Wspomina, że wspólna podróż Buchały i Polańskiego do Wysokiej dla obydwu była niezwykle wzruszająca.

Tym bardziej, że Stanisław Buchała nigdy wcześniej nie był w miejscu, gdzie żyli jego dziadkowie. – Polański bardzo szybko przyjął rolę przewodnika i opowiedział Stanisławowi, czym zajmował się dziadek, gdzie była chałupa, gdzie wygódka, gdzie rosły jabłka, a gdzie śliwki – tłumaczy Kokoszka-Romer. Dla obydwu mężczyzn spotkanie to było wspólnym docieraniem do korzeni.

Późne uhonorowanie

Po spotkaniu ze Stanisławem Buchałą, Polański zwrócił się do Instytutu Yad Vashem z wnioskiem o przyznanie Stefanii Buchale tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W świadectwie, które złożył, zaznaczył: „Stefania Buchała zapewniła mi schronienie, ryzykując własne życie i życie swojej rodziny”. Opisał ją jako „wrażliwą, łagodną i ciężko pracującą kobietę”.

Wręczenie tytułu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata
Wręczenie tytułu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata Zdjęcie: Sebastian Przybylski/krkfilm/Calisianin

75 lat po zakończeniu II wojny światowej jej wnuk Stanisław odebrał w imieniu swoich dziadków medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. – To wyraz najwyższego człowieczeństwa ze strony moich dziadków – powiedział Buchała i dodał, że „skoro Polański to pamięta, to znaczy, że miał się tam dobrze, że mile to wspomina.

Szukał mojej rodziny, chciał podziękować”. Polański  był też obecny w czwartek (15.10.2020) podczas uhonorowania Buchałów w Muzeum w Gliwicach i wspominał, jak dwukrotnie odwiedzał po wojnie miejsce, w którym był ukrywany. – W Wysokiej nie było już domu pokrytego słomą, w którym żyła rodzina Buchałów. Gdy opowiadałem o tych zdarzeniach, wydawało się, że mogłem to wymyślać – powiedział reżyser.

Polacy najliczniejszą grupą wśród Sprawiedliwych

Buchałowie dołączyli do ponad 27 tysięcy Sprawiedliwych wśród Narodów Świata na całym świecie. Jedna czwarta, bo ponad 7 tysięcy, to Polacy, którzy stanowią największą grupę w tym gronie. Jak tłumaczy w rozmowie z DW kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN Barbara Engelking, należy wziąć pod uwagę fakt, że w czasie Holokaustu żyły w Polsce 3 miliony Żydów. – Dziwne by było, gdyby w kraju, w którym jest najwięcej Żydów i gdzie było epicentrum zagłady, nie znalazło się najwięcej osób, które chciałyby ratować – tłumaczy.

Dodaje, że trudno doszukać się wspólnego mianownika dla motywacji tych, którzy ratowali Żydów i narażali swoje życie. Były one różne. – Te, z których bylibyśmy dziś najmniej dumni, to były te finansowe, dające jedną z możliwości zarobienia pieniędzy, które stworzyła wojna. Kiedy chciwość i bezkarność dochodziły do głosu, przeradzały się w nadużywanie Żydów, których się ukrywało i wykorzystywanie finansowe. I takich przypadków było wiele.

Roman Polański opowiada o swoich wojennych doświadczeniach
Roman Polański opowiada o swoich wojennych doświadczeniach Zdjęcie: Andrzej Grygiel/PAP/picture-alliance

Ale były też motywacje zupełnie inne, takie jak solidarność czy przyjaźń – wyjaśnia Engelking. Niektóre z tych przyjaźni narodziły się przed wojną. Na przykład w Warszawie Żydów i Polaków wielu środowisk łączyły silne więzy przyjaźni. Niektóre z nich wytrzymały wielką próbę, jaką stanowiła wojna.

Kryjówka w domu dziadków

Tak było chociażby w przypadku dziadków Joanny Bąk, którzy przed wojna znali Moshe Bajtla. To właśnie do okna domu Państwa Smolaków w Otwocku zapukał po tym, jak w 1942 roku po raz drugi uciekł z niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Treblince. W Treblince została cała jego rodzina, w tym także żona i dwoje dzieci. Nikt spośród nich nie przeżył. Sabina i Aleksander Smolakowie nie odmówili Moshe Bajtlowi pomocy, choć ich dom znajdował się przy trasie Warszawa – Lublin, z której korzystali Niemcy.

Otwock, Polen | Versteck Moshe Bajtel
Otwocka kryjówka, w której przebywał Mosze BajtelZdjęcie: Joanna Bąk

W domu państwa Smolaków mieszkało 7 osób – one wszystkie narażały swoje życie, aby Moshe Bajtel mógł przeżyć. W sytuacji największego zagrożenia, kiedy Smolakowie sami ukrywali się u przyjaciół, Moshe Bajtel chował się w kryjówce pod stodołą. Joanna Bąk odkryła ją dwa lata temu. – W miejscu, gdzie stał dom była budowana droga i musiałam całą nieruchomość opróżnić. Pod posadzką w stodole odkryłam kryjówkę. Bywałam tam tysiące razy. To było irracjonalne doświadczenie, bo miejsce, które bardzo dobrze znałam, okazało się mieć jeszcze inne znaczenie – mówi Bąk w rozmowie z DW.

Niemal dwa lata ukrywania Moshe Bajtla połączyło obie rodziny na zawsze. Joanna Bąk i Laibo Bajtel, syn Moshe z drugiego małżeństwa, do dziś mają wyjątkowo ciepłą relację. – Ci ludzie uratowali mojego ojca i narażali swoje życie. Byli bardzo dobrzy. To byli przyjaciele – zaznacza Laibo Bajtel w rozmowie z DW.

Smolakowie dołączyli do grona Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w 2004 roku. W domu Joanny Bąk i teraz też Stanisława Buchały o bohaterstwie ich dziadków przypomina medal z napisem „Kto ratuje jedno życie, ten jakby ratował cały świat”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>