1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Unia z Turcją po staremu

20 października 2017

Unijni przywódcy nie podjęli żadnych decyzji co do zamrożenia lub zerwania negocjacji o wejściu Turcji do UE. Jednak Bruksela zmniejszy fundusze, które Turcy otrzymują na reformy przygotowujące do unijnej akcesji.

https://p.dw.com/p/2mDUd
Symbolbild EU Türkei Beitritt
Zdjęcie: picture alliance/chromorange/Bilderbox

Unijni przywódcy nie podjęli żadnych decyzji co do zamrożenia lub zerwania negocjacji o wejściu Turcji do UE. Jednak Bruksela zmniejszy fundusze, które Turcy otrzymują na reformy przygotowujące do unijnej akcesji.

Temat Turcji został wprowadzony do porządku obrad szczytu UE na prośbę Berlina. Kanclerz Angela Merkel przed wyborami do Bundestagu po raz pierwszy otwarcie ogłosiła (podczas debaty TV z Martinem Schulzem z SPD), że jest przeciwna wejściu Turcji do UE i „będzie rozmawiać z partnerami z UE”, by zakończyć tureckie negocjacje akcesyjne. Jednak podczas obrad Rady Europejskiej w czwartek późnym wieczorem Merkel nawet nie zgłosiła takiego wniosku. – Priorytetem jest wspólne stanowisko UE. Chodziło nam o poznanie opinii przywódców UE w sprawie relacji z Turcją – tłumaczyła potem pani kanclerz.

Pisemne konkluzje szczytu ograniczyły się do jednego zdania: „Rada Europejska przeprowadziła debatę o stosunkach z Turcją”.

Nie zniechęcać liberalnych Turków

Brak decyzji w sprawie Ankary nie jest żadnym zaskoczeniem, a niemiecka dyplomacja w ramach przygotowań do szczytu nawet nie dążyła do rozstrzygnięć w tej kwestii. W Unii nie ma bowiem teraz apetytu na radykalne ruchy w sprawie tureckich negocjacji członkowskich. – Rozmowy de facto są i tak zamrożone. Ale jaki byłby pożytek z ich oficjalnego zawieszania? To był temat kampanii wyborczych w Niemczech i Austrii, ale przecież oba kraje są po wyborach - tłumaczył nam tuż przed szczytem dyplomata jednego z większych krajów UE. Zerwanie negocjacji akcesyjnych byłoby – jak ostrzegał nasz rozmówca – niepotrzebnym ciosem w liberalną, proeuropejską opozycję w Turcji.

Mniej pieniędzy

Kraje Unii z jednej strony zamierzają nadal przekazywać Ankarze miliardy euro na potrzeby syryjskich uchodźców w Turcji (na mocy ugody o hamowaniu migracji z 2016 r.). Ale z drugiej strony chcą, by prezydent Recep Tayyip Erdogan zapłacił za swe autorytarne zmiany cięciami w unijnych funduszach przeznaczonych teoretycznie na reformy przygotowujące Turcję do wejścia w UE. To spore pieniądze, bo tylko na 2017 r. przewidziano dla Turcji około 630 mln euro.

– Te fundusze powinny być zredukowanych w odpowiedzialny sposób – powiedziała Merkel. Chodzi o cięcia oraz przekierowanie jeszcze większej części z tych pieniędzy na organizacje pozarządowe wspierające praworządność. Ale szczegóły ma opracować Komisja Europejska.

Erdogan nie chce, ale tego nie mówi

Rokowania o wstąpieniu Turcji do UE zaczęły się 2005 r., ale najpierw zaczął je hamować Cypr i Grecja (chodziło o trudności w rozmowach o zjednoczeniu Cypru), a potem prezydent Francji Nicolas Sarkozy zadeklarował, że nie widzi Turcji w UE (przynajmniej oficjalnie chodziło o inny krąg kulturowy). Natomiast od około 2011 r. autorytarne zapędy Erdogana (w roli premiera i potem prezydenta) najmocniej oddalały Turcję od Unii, co przyspieszyło po nieudanym zamachu stanu z 2016 r.

Członkostwo Turcji w Unii w przewidywalnej przyszłości jest teraz politycznie zupełnie niemożliwe. Jednak choć Erdogan publicznie chłoszcze Unię (i najwyraźniej zrezygnował z unijnych aspiracji), to nie ogłasza, że chce zrezygnować z drogi Turcji do Unii. – Szczyt UE powinien uniknąć pułapki. Jeśli to Unia oficjalnie przerwie negocjacje, to tylko wzmocni Erdogana w Turcji – ostrzegał tuż przed szczytem Marc Pierini z brukselskiego ośrodka Carnegie, który był ambasadorem UE w Ankarze w latach 2006-11.

Merkel namawiała w czwartek do rozmów Unii z Turcją, by dowiedzieć się, jakich relacji chce Erdogan. Ankarze zależy na szybkim wynegocjowaniu zmian w turecko-unijnej umowie celnej z 2005 r. Już mocno pomogła tureckiej gospodarce, ale obecnie celem jest – na czym bardzo zależy Ankarze – jej rozszerzenie m.in. na sektor rolny, transport, usługi finansowe. Tyle, że Unia wykorzystuje obecnie unię celną jako swoistą marchewkę wobec Ankary. Nie chce negocjować żadnych zmian w tej umowie „w obecnej sytuacji”, czyli z Erdoganem zaprowadzającym autorytarne porządki. I sugeruje, że zaczęłaby rozmowy, gdyby wrócił na drogę praworządności.

Bez tematu Katalonii

Kanclerz Merkel podczas obrad za zamkniętymi drzwiami poprosiła hiszpańskiego premiera Mariano Rajoya o wyjaśnienie innym przywódcom „sytuacji w Hiszpanii” (w kontekście sporów wokół Katalonii). Ale Rajoy dzięki pomocy Donalda Tuska wywinął się od jakiejkolwiek odpowiedzi.

Tomasz Bielecki, Bruksela