1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Upamiętnianie ofiar dyktatur w Europie. "Trudne wyzwanie"

5 czerwca 2019

Od kilku lat pojawia się coraz więcej inicjatyw, które stawiają sobie za cel upamiętnianie ofiar przeróżnych dyktatur.

https://p.dw.com/p/3Ja9g
Dla młodych ludzi, tak jak w Albanii, dyktatury XX wieku są przeszłością
Dla młodych ludzi, tak jak w Albanii, dyktatury XX wieku są przeszłościąZdjęcie: Bundesstiftung Aufarbeitung

– W tym roku staliśmy przed trudnym wyzwaniem – mówi Markus Pieper z Federalnej Fundacji do spraw Badania Dyktatury SED (Bundesstiftung zur Aufarbeitung der SED-Diktatur), która od lat jest współorganizatorem seminariów miejsc pamięci w Krzyżowej na Dolnym Śląsku. 

– Chcieliśmy zaprosić inicjatywy jeszcze nieznane, które być może stoją na początku tej drogi i wciąż walczą o miejsce, które ma być upamiętnione. I tu się pojawił naturalny problem, jak znaleźć takie inicjatywy w całej Europie.

To były przedwczesne obawy. Dzięki licznym kontaktom szybko się okazało, że problemem jest nie znalezienie ludzi próbujących ocalić od zapomnienia tragedie niedawnej przeszłości, lecz wybranie tych, których choćby ze względów finansowych będzie można zaprosić do Krzyżowej.

– Moglibyśmy zorganizować pięć takich spotkań – uśmiecha się Pieper.

Wybór został dokonany. Na siedemnastym seminarium miejsc pamięci w Międzynarodowym Domu Spotkań w Krzyżowej pojawili się nie tylko ludzie z Polski i Niemiec, czy pobliskich Czech.

Albański symbol strachu

Nedi Petri z albańskiego oddziału szwedzkiej organizacji pozarządowej Spuścizna Kulturowa bez Granic [Cultural Heritage without Borders (CHwB)] mówił o usiłowaniach stworzenia muzeum upamiętniającego ofiary dawnego komunistycznego więzienia dla więźniów politycznych Spaç w górach północnej Albanii, które dla jej mieszkańców stało się symbolem strachu.

Nedi Petri
Nedi Petri Zdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

– Albania była Koreą Północną nad Adriatykiem, najbardziej odizolowanym krajem komunistycznym w Europie – mówi Anna Kaminski z tej samej fundacji, co Pieper. – Rozmiar represji, jakie tam miały miejsce, nie był znany poza Albanią. A po zakończeniu dyktatury większość ludzi w tym kraju musiała sobie radzić z zupełnie innymi problemami.

Stworzenie nawet niewielkiego muzeum w dawnym więzieniu Spaç, to ambitne przedsięwzięcie, zważywszy, że znajduje się ono na odludziu, w górach, 140 kilometrów na północ od Tirany i nie ma szans, by stać się obleganą atrakcją turystyczną. Samo na siebie więc nie zarobi. Na wsparcie państwa zaś nie ma co liczyć.

– Albańska klasa polityczna nie ma żadnego interesu, żeby zajmować się losami prześladowanych, ponieważ albańskie partie polityczne wyłoniły się z byłej partii komunistycznej – wyjaśnia Kaminski.

Symbol sowieckiego terroru

Tego na pewno nie można powiedzieć o Estonii, której prezydentami po odzyskaniu niepodległości byli emigranci polityczni: pisarz Lennart Meri i dziennikarz Radia Wolna Europa Toomas Hendrik Ilves. Choć i w tym kraju władzę sprawowali już także byli członkowie sowieckiej partii komunistycznej.

Meelis Maripuu
Meelis MaripuuZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Estoński Instytut Pamięci [Eesti Mälu Instituut (EMI)] zajmujący się badaniem reżimów i ideologii totalitarnych reprezentował w Krzyżowej Meelis Maripuu, jeden z jego pracowników naukowych. EMI chce otworzyć „pierwsze na świecie kompleksowe muzeum zbrodni komunistycznych” w Patarei, położonej w centrum Tallina XIX-wiecznej carskiej twierdzy morskiej, która po powstaniu pierwszego państwa estońskiego została przekształcona w więzienie.

Gdy wskutek paktu Ribbentrop-Mołotow Estonia została zaanektowana przez Związek Sowiecki, więzienie przejęło NKWD. Dla Estończyków stało się ono szybko symbolem sowieckiego terroru. W latach okupacji niemieckiej 1941-44 było więzieniem nazistowskim. Potem przez niemal pół wieku znów było sowieckie.

Międzynarodowe Muzeum Ofiar Komunizmu ma zająć wschodnie skrzydło kompleksu składającego się z dwóch zbiegających się pod ostrym kątem budynków osłoniętych od strony Zatoki Fińskiej łukowatą budowlą. Będzie w nim można pokazać autentyczną salę egzekucji, cele więzienne czy więzienny spacerniak. Rezolucję w sprawie jego utworzenia podjęli dwa lata temu przedstawiciele ośmiu państw na konferencji w Tallinie.

Sęk w tym, jak mówił w Krzyżowej Maripuu, że położone w sercu estońskiej stolicy dawne więzienie jest łakomym kąskiem dla różnego rodzaju inwestorów.

Zaginione ofiary

Kolejne nieznane miejsce prezentowała w dawnej rezydencji twórcy Kręgu z Krzyżowej Helmuta Jamesa von Moltke Magda Tsotskalashvili z laboratorium badania sowieckiej przeszłości Sovlab w Tbilisi. Mówiła o poszukiwaniach masowych grobów ofiar sowieckiego terroru w Gruzji.

María Paula Núñez Beingolea
María Paula Núñez BeingoleaZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

A María Paula Núñez Beingolea z muzeum Miejsce Pamięci, Tolerancji i Inkluzji Społecznej [Lugar de la Memoria, la Tolerancia y la Inclusión Social (LUM)] w Limie mówiła o 70 tysiącach „zaginionych” w jej kraju wskutek wojny domowej toczonej od 1980 roku przez ponad dziesięć lat przez maoistowski Świetlisty Szlak [Sendero Luminoso, SL], konkurencyjny Ruch Rewolucyjny im. Túpaca Amaru [Movimiento Revolucionario Túpac Amaru], znany jako tupamaros, oraz rząd. Núñez przywiozła do Krzyżowej zdjęcia niektórych z „zaginionych”, ofiar brutalnego terroru w jej kraju.

Podobne dyktatury, podobna praca

To tylko cztery z kilkunastu projektów przedstawionych w tym roku w Krzyżowej. Co jednak mają one wspólnego z badaniami reżimu SED w NRD?

– Po pierwsze, to trochę niefortunne, że w Niemczech mówimy o dyktaturze SED, a nie o komunistycznej. W Polsce nikt przecież nie wpadłby na pomysł, żeby mówić o dyktaturze PZPR – odpowiada Anna Kaminski. – Po drugie, ruch komunistyczny rozumiał się jako ruch światowy. W latach 70. XX wieku jedna trzecia ludzkości żyła pod rządami komunistycznymi.

Markus Pieper i Annemarie Franke
Markus Pieper i Annemarie Franke Zdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

– Nie można zrozumieć komunistycznej dyktatury w Niemczech Wschodnich, bez odniesień do tego, co się działo w innych krajach – dodaje Markus Pieper, którego zdaniem nie tylko podobne do siebie były dyktatorskie reżimy, ale i podobna jest też praca tych, którzy się nimi dziś zajmują. – I dlatego jest dla nas ważne, żeby zapoznać się z pytaniami i problemami, które nurtują koleżanki i kolegów z zagranicy. Żeby nie patrzeć przez narodowe okulary i nie mówić o NRD tylko z niemieckiej perspektywy.

Efektem takiego spojrzenia jest między innymi wydany przez Annę Kaminski gruby tom przedstawiający 119 muzeów, pomników i miejsc pamięci z 35 państw. Nie tylko zresztą komunistycznych.

– Naszym celem było pokazanie czytelnikom w Niemczech i Europie Zachodniej, którzy nadal bardzo mało wiedzą o komunistycznych dyktaturach i prawie nic o popełnionych przez nie zbrodniach, że to była władza totalitarna, która pochłonęła niezliczone życia ludzkie, i że w wielu krajach wyglądało to podobnie – tłumaczy Kaminski.

Nowe pokolenie

To nie pomyłka, że w książce znalazły także rozdziały poświęcone Australii, Stanom Zjednoczonym czy Kanadzie, a także kilku państwom Europy Zachodniej.

Anna Kamiński
Anna KamińskiZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

– Krzyżowa otwiera oczy – twierdzi wydawczyni i współautorka tego tomu. – Dwa lata temu mieliśmy przedstawiciela z Kanady, który mówił nie o bezprawiu dyktatorów, ale zawinionym przez państwo kanadyjskie. O tym, jak rządy Kanady postępowały z jej rdzenną ludnością. Popełniono przy tym wiele przestępstw, o których kanadyjskie społeczeństwo nie chce dziś pamiętać. A ci nieliczni, którzy tam o tym mówią, mają podobne problemy, jak my, zajmujący się pokłosiem komunizmu w Europie Wschodniej czy w Niemczech.

Krzyżowa otwierała zresztą oczy od samego początku tych spotkań. – 15 lat temu mieliśmy tu po raz pierwszy mocną delegację z Ukrainy, która bardzo usiłowała zwrócić naszą uwagę na Hołodomor. Ale my nie wiedzieliśmy nawet, co począć z tym pojęciem, nie znaliśmy jego rozmiarów. Ci Ukraińcy bardzo się wtedy przyczynili do edukacji nas wszystkich – mówi Anna Kamiński.

I na koniec jeszcze jedna obserwacja, tym razem jej kolegi z fundacji:

– Nie wiem dokładnie, ile lat mają ci wszyscy, którzy tu przybyli z odległych państw Europy Wschodniej. Zgaduję, że najwyżej trzydzieści kilka – mówi Markus Pieper. – Ci młodzi ludzie angażują się w instytucjach i organizacjach obywatelskich zajmujących się historią, która się działa, zanim oni się urodzili, dekady wcześniej. To naprawdę uderzające, że mają potrzebę krytycznego spojrzenia na to, co zdarzyło się w pokoleniach ich rodziców i dziadków.