1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wschód Niemiec. PEGIDA, NO LEGIDA i sprawa imigrantów

Dagmara Jakubczak16 września 2015

Deutsche Welle rozmawia z Marcelem Nowickim, współzałożycielem ruchu NO LEGIDA, który sprzeciwia się rasizmowi i islamofobii.

https://p.dw.com/p/1GXYB
Leipzig Legida Demonstration Polizei
LEGIDA demonstruje w LipskuZdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Konfe

W sytuacji, gdy kryzys imigracyjny dotknął Europę, uwagę niemieckich mediów przyciągnął w poniedziałek (14.09.2015) marsz lipskiego oddziału organizacji PEGIDA, który przekształcił się w zamieszki.

PEGIDA (Patriotische Europäer gegen die Islamisierung des Abendlandes, czyli Patrioci Europy przeciw Islamizacji Zachodu) i ich marsze protestacyjne na chwilę zniknęły z mediów, by powrócić tam z hukiem po zamieszkach w Lipsku, gdzie lokalny odłam PEGIDA – LEGIDA – zorganizował w poniedziałek demonstrację. Według miejscowej policji, około 500 zwolenników ruchu LEGIDA starło się z dwa razy większą grupą ich przeciwników, którzy zablokowali trasę przemarszu. Wybuchły starcia, dwóch policjantów zostało rannych po obrzuceniu ich przez prawicowców butelkami i petardami. Siły bezpieczeństwa musiały użyć armatek wodnych.

Prawie rok odkąd LEGIDA zorganizowała swoją pierwszą demonstrację w Dreźnie, Deutsche Welle rozmawia z Marcelem Nowickim, jednym z założycieli lipskiego ruchu NO LEGIDA, który sprzeciwia się hasłom głoszonym przez PEGIDA i jej odłamy.

DW: W ciągu ostatnich 12 miesięcy, PEGIDA i jej lokalne marsze głoszą swoje hasła, wzywając imigrantów i uchodźców do opuszczenia Niemiec. Czy sądzi Pan, że ich działania znajdą poparcie w obecnej sytuacji wokół uchodźców?

Marcel Nowicki: Nie jestem tego pewny, ponieważ informacje o rosnącej liczbie uchodźców nie są niczym nowym. To, co się oczywiście zmieniło, to obrazy z Monachium. Hasła takie jak „Volkstod”, czyli „śmierć ludu”, to prawicowa paranoja istniejąca od dziesięcioleci i podsycana strachem przed coraz liczniej napływającymi uchodźcami. Moim zdaniem jednak, LEGIDA znajduje siłę napędową w poczuciu bycia ofiarą. Czują się ofiarami, ponieważ – w przeciwieństwie do innych miast Saksonii, jak Chemnitz i Drezna – LEGIDA w Lipsku spotyka się tu z silnym oporem. I nie jest to tylko typowa opozycja działaczy lewicowych, lecz także ze strony opinii publicznej. Po prostu ich wkurzamy. Odnoszę wrażenie, że choć wszystko robimy legalnie, w ich oczach jesteśmy opłaconymi przez rząd aktywistami, wynajętymi by z nimi walczyć i przeciwko nim protestować.

DW: Podczas poniedziałkowej demonstracji, policja użyła siły i armatek wodnych, gdy agresja eskalowała. Dlaczego Pana zdaniem doszło do tak radykalnego przestawienia się w porównaniu z poprzednimi demonstracjami, które odbywały się pokojowo?

Marcel Nowicki: Nawet jeśli nie mówiono o tym głośno, w przypadku grupy LEGIDA możliwość wybuchu agresji zawsze była brana pod uwagę. Ludzie, którzy doprowadzili do zamieszek w Lipsku nie są nowymi członkami ruchu. Tam nie ma nic nowego.

LEGIDA jednak zmieniła retorykę, co właśnie prowadzi do takich eskalacji. To kombinacja poczucia bycia ofiarą, idea walki o państwo, przekonanie że należy się pozbyć wszystkiego, co reprezentuje nasze otwarte społeczeństwo. To właśnie nakręca agresję tych ludzi.

Gegendemonstration zu LEGIDA-Demonstration in Leipzig
Przeciwnicy ruchu LEGIDA także protestująZdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Willnow

DW: Jak Pana zdaniem policja i lokalne władze radzą sobie z takimi demonstracjami, podczas gdy duża część sił bezpieczeństwa została przerzucona w inne miejsca, do uporządkowania sytuacji z uchodźcami?

Marcel Nowicki: Po przywróceniu kontroli przez Niemcy na granicy z Austrią w niedzielę, wiele oddziałów wysłano właśnie tam, by pilnowały porządku. Funkcjonariusze ci z reguły pomagają policji, gdy LEGIDA wychodzi na ulice. Możliwości policji podczas poniedziałkowych wydarzeń były więc znacznie mniejsze niż wcześniej. Nie można więc było zabezpieczyć wszystkiego, mimo najlepszych chęci. Jestem bardzo ciekaw, jak policja i miasto poradzą sobie z sytuacją w nadchodzących dniach, przy mniejszej liczbie funkcjonariuszy, gdy LEGIDA wpadnie na pomysł marszu.

DW: W sieci można zobaczyć zdjęcia członków rozwiązanego ruchu Scenario LOK, niosących transparenty popierające grupę LEGIDA. Czy pojawienie się chuliganów nie powinno martwić?

Marcel Nowicki: LEGIDA zazwyczaj składa się w jednej trzeciej z agresywnych ludzi. To zmiana. Moim zdaniem, teraz to przynajmniej połowa, jeśli nie więcej. To ludzie, na widok których przechodzisz na drugą stronę ulicy. Fanklub Scenario LOK wcześniej był kojarzony z lokalną drużyną piłkarską Lokomotive Leipzig, jednak klub zabronił prawicowym rozrabiakom wstępu na stadion. Nic więcej nie mógł zrobić. Problemem teraz zajmuje się policja.

DW: Mija rok, odkąd PEGIDA zorganizowała pierwszą demonstrację w Dreźnie. Myśli Pan, że tej jesieni będzie takich pomysłów więcej?

Marcel Nowicki: W Lipsku raczej nie. LEGIDA nigdy nie czuła się tu pewnie. Protestujący przyjeżdżali do miasta, ale większość z nich tu nie mieszka. To ludzie z przedmieść, z małych miasteczek. To naprawdę marginalna grupa mieszkańców Lipska. Nie mają więc mocnych powiązań z tym miastem i dlatego protesty przeciwko nim są tak silne. Jednak kto wie, co się stanie w ciągu następnych tygodni. Jakaś szansa zawsze jest.

DW: Co powoduje różnicę w postrzeganiu ruchu PEGIDA w Lipsku i Dreźnie?

Marcel Nowicki: Drezno jest szczególne z wielu powodów. PEGIDA ma tam wielu przeciwników. Doniesienia o agresywnej działalności tego ruchu wobec uchodźców pochodzą najczęściej z Freitalu, Miśni, Heidenau – małych miasteczek wokół Drezna. PEGIDA tam znajduje zwolenników, nie w samym Dreźnie. Z miejską mentalnością ma związek to, jak ludzie się widzą i jak ich zdaniem trzeba się zachować. Istnieje duża część drezdeńczyków przeciwnych tej ideloogii, ale bez motywacji, by przeciwko niej protestować. Dlatego PEGIDA jest tam tam silna.

DW: Co myśli Pan o Dreźnie w tej sytuacji?

Marcel Nowicki: W ostatnich miesiącach byłem tam raz, gdy powstawało pierwsze miasteczko namiotowe dla uchodźców, a demonstrnci obrzucili je butelkami i petardami. Więcej tam nie wróciłem i, szczerze mówiąc, wcale nie chcę.

rozmawiała Kate Brady / tł. Dagmara Jakubczak