1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zagrożenie terroryzmem wzrasta

11 października 2010

Al-Kaida jest nadal groźna, a nawet groźniejsza niż przed 10 laty. Rosną też wewnętrzne zagrożenia w Europie, mówi w rozmowie z DW Michael Scheuer, analityk terroryzmu i były oficer CIA.

https://p.dw.com/p/PZRh
Michael ScheuerZdjęcie: APImages

Michael F. Scheuer jest wykładowcą polityki bezpieczeństwa na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Przez wiele lat był kadrowym oficerem CIA i szefem specjalnej komórki wywiadu, tzw. Bin Laden Unit. Scheuer jest autorem książek „Through Our Enemies' Eyes: Osama bin Laden, Radical Islam & the Future of America"/“Oczami naszych wrogów: Osama bin Laden, radykalny islam i przyszłość Ameryki” (2003) oraz "Imperial Hubris: Why the West is Losing the War on Terror"/“Imperium pychy: Dlaczego Zachód przegrywa wojnę z terroryzmem” (2004)

Deutsche Welle: Z czego wynika dzisiejsza dezorientacja na tle oceny zagrożenia terrorystycznego w Europie, a zwłaszcza w Niemczech i Wielkiej Brytanii oraz we Francji. Podczas gdy amerykańskie, brytyjskie i australijskie władze ostrzegają swoich obywateli podróżujących do Europy, Niemcy oficjalnie dementują pogłoski, twierdząc, że nie ma przesłanek planowanego ataku. Skoro Amerykanie i Europejczycy wymieniają się informacjami swoich wywiadów, to jak można wyjaśnić tę rozbieżność stanowisk?

Michael F. Scheuer: Przynajmniej w przypadku Ameryki mamy do czynienia z rządem wyjątkowo niekompetentnym w sensie braku doświadczenia w tego rodzaju kwestiach. Rządzący (przyp. red.) chronią swoją skórę jak tylko mogą. Zwłaszcza w ostatnich tygodniach, w obliczu walki wyborczej w USA, nie chcą być obwiniani za jakiekolwiek zaniedbania w kwestiach bezpieczeństwa. I są zawsze niezwykle ostrożni z obawy, aby nie narazić transatlantyckiej współpracy ekonomicznej. Dlatego przypuszczam, że jest jeszcze coś innego w ogólnej dyskusji nad aktualnym zagrożeniem.

DW: Oczywiście politycy i źródła wywiadowcze balansują po cienkiej linii, decydując się na publiczne ostrzeganie przed potencjalnym zagrożeniem atakami terrorystycznymi. Ale wygląda na to, że USA szybciej reaguje na zagrożenia terroryzmem niż kraje europejskie. Która strategia jest Pana zdaniem lepsza?

MFS: Każdy rząd samodzielnie musi podejmować takie decyzje. Ale odnoszę wrażenie, że po 11 września (2001 roku - przyp. red.) podejście rządu Stanów Zjednoczonych jest często niedojrzałe - decydenci wolą chronić swoich tyłków, zanim wydarzy się coś, za co potem będzie można ich obwiniać. Ale rzeczywiście, z moich doświadczeń z pracy dla CIA wiem, że brytyjskie i inne europejskie służby wywiadowcze były bardziej skłonne trochę dłużej obserwować zagrożenie niż my, próbując najpierw gruntownie rozpracować źródło zagrożenia.

DW: Oficerowie wywiadu, jako przyczynę alarmowania opinii publicznej, podają „narastające pogłoski”. Tymczasem niemiecki minister spraw wewnętrznych mówi, że istnieje wysoki poziom abstrakcyjnego zagrożenia dla Niemiec. Czy może Pan wyjaśnić, co w praktyce oznaczają te wypowiedzi?

MFS: Bardzo często informacje o terroryzmie są nieostre - nie mogą potwierdzać przypuszczeń żadnej ze stron. Próbując odgadnąć, co kto miał na myśli, trudno stwierdzić, czy bezpośrednie zagrożenie istnieje czy też nie, bo mówi się kodem. Myślę, że pod hasłem „abstrakcyjne” zagrożenie (federalny minister spraw wewnętrznych Niemiec - przyp. red.) miał na myśli fakt, że są jednostki, które debatują, czy coś zrobić, czy nie i czy mają do akcji niezbędne środki.

Myślę, że Europejczycy nie uzmysławiają sobie chyba, że sami błagają o atak. Wirtualnie zrobili już wszystko, co w ich mocy, żeby mieć pewność, że zostaną zaatakowani - czy to karykatury proroka Mahometa w duńskiej gazecie, które teraz uzyskały książkową publikację, czy francuski zakaz burek. Przynajmniej w kategoriach kulturowych wiele krajów europejskich zdaje się deklarować stan wojny z islamem i jego tradycjami. Dlatego hasło, że zagrożenie jest realne nie powinno być dla Europejczyków zaskoczeniem.

DW: Czy zatem rządy europejskie zrobiły dostatecznie wiele, aby zabezpieczyć swoje kraje przed atakami?

MFS: Nie, oczywiście że nie. Podobnie jak USA, nie mają pojęcia, kto jest w ich kraju. Polityki imigracyjne (krajów europejskich - przyp. red.) przez ostatnie 20 lat były i są wszystkim - od stygmatyzowania do hańbienia. Rządy nie mają pojęcia, kto jest w Niemczech czy Hiszpanii, Włoszech lub w Zjednoczonym Królestwie. Dlatego administracja policyjna naprawdę nie ma możliwości przewidzenia tych rzeczy, z żadnym stopniem pewności. Policja robi kawał dobrej roboty, ale politycy, że tak powiem, zalali ich boisko graczami, których nikt nie może zidentyfikować.

DW: Podczas Pańskiej długiej kariery w CIA blisko współpracował Pan z europejskimi i niemieckimi władzami. Jak ocenia Pan pracę niemieckich służb wywiadowczych i transatlantycką współpracę wywiadów?

MFS: Miałem wrażenie, że niemiecki BND (wywiad Bundesnachrichtendienst - przyp. red.) zawsze był trochę wyniosły, nie zawsze gotowy do współpracy w sprawie terroryzmu. To mogło się zmienić, nie pracuję już od 5 lat. Z drugiej strony, niemieckie państwo i policja federalna zawsze były bardzo pomocne i zdeterminowane, aby chronić swoich obywateli. Zasadnicze podobieństwo zaobserwowałem w Wielkiej Brytanii - wywiad zewnętrzny zawsze był mniej skłonny do współpracy niż na przykład MI5. Kontrwywiad MI5 zawsze był wyjątkowo dobrym sojusznikiem i bardzo kompetentnym wywiadem.

DW: Od lat jest pan na tropie Al-Kaidy i Osamy bin Ladena. Jak niebezpieczna jest Al-Kaida w 9 lat po 11 września i jaką rolę odgrywa dziś bin Laden w tej strukturze?

MFS: Z pewnością dziś to już znacznie bardziej niebezpieczna organizacja niż w roku 2001 roku, z perspektywy części świata, na której się koncentrujemy - na Zachodzie, Europie i Stanach Zjednoczonych. Przed 9 września 2001 roku większość akcji, skierowanych przeciwko nam, była sterowana z Pakistanu i Afganistanu. Dziś (terroryści - przyp. red.) pochodzą stamtąd, ale także z Jemenu, Iraku, Lewantu, Somalii i z Afryki Północnej - zasięg, z którego rekrutowani są przeciwko nam ludzie, znacznie się poszerzył.

Al-Kaida i bin Laden zawsze definiowali się głównie przez przemoc i aktywności zbrojne, ale także jako siła dająca do dyspozycji materiały, pisane czy mówione, w celu inspirowania innych muzułmanów do dżihadu przeciwko Zachodowi, a w szczególności - Stanom Zjednoczonym. I nie wyobrażam sobie, jak by tu uniknąć wniosku, że to jest ich ogromny sukces. Liczba młodych muzułmanów w Europie, USA, Kanadzie i Australii - gotowych lub rozważających możliwość użycia środków przemocy przeciwko ich rodzimym krajom (w zachodniej hemisferze - przyp. red.) - dramatycznie wzrosła od roku 2006.

Częściowo to rezultat naszej głupiej inwazji w Iraku, ale główną przyczyną jest religijnie spójna retoryka Osamy bin Ladena. Myślę, że to walka, której nie jesteśmy w pełni świadomi - w sensie jej wymiaru i głębokości. Walka, która będzie krwawa bardziej niż się spodziewamy.

Wywiad przeprowadził Michael Knigge

Tłumaczenie: Magdalena Szaniawska-Schwabe

Red. odp.: Małgorzata Matzke