1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zapomniane ofiary neonazistów

Małgorzata Matzke23 lutego 2012

Na uroczystości ku czci ofiar terroru prawicowych ekstremistów wspomniano także o dalszych 48 ofiarach, które zginęły z rąk neonazistów od czasu upadku muru. Było ich jednak jeszcze więcej.

https://p.dw.com/p/148B5
Naziści nie kryją swoich poglądówZdjęcie: picture-alliance/dpa

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez dziennikarzy faktyczna liczba ofiar prawicowego terroru w Niemczech może wynosić ponad 148 - czyli trzy razy tyle, ile podają władze śledcze. Jaki był ich los? Kto o nich pamięta? - pytają massmedia piętnując polityków, którzy zdali się o nich zapomnieć, i przypominają, co tym ludziom się przydarzyło.

Morderczy rajd w Nadrenii Północnej-Westfalii

To był najstraszniejszy dzień dla policji w Nadrenii Północnej-Westfalii od czasu II wojny światowej: czerwiec 2000 r., letni dzień, błękitne niebo, piękna pogoda. Dwóch policjantów w Dortmundzie zatrzymuje znanego neonazistę Michaela Bergera. Ten natychmiast oddaje strzały do policjantów. Komisarz policji Thomas G., ojciec dwojga dzieci ginie na miejscu. Towarzysząca mu funkcjonariuszka jest ciężko ranna od postrzału.

Razzia gegen Neonazi-Gruppe in neun Bundesländern
Budzą strach, lecz są tolerowaniZdjęcie: picture alliance / dpa

Berger ucieka samochodem. 20 kilometrów dalej w Waltrop natyka się na drugi patrol policji stojący na poboczu. Berger zatrzymuje się obok policyjnego wozu i zabija obydwu policjantów siedzących w wozie precyzyjnymi strzałami w głowę, później sam targa się na swoje życie. Wieczorem tego dnia policja znajduje samochód Bergera ze zwłokami neonazisty.

W neonazistowskich kręgach kursują potem nalepki z napisem "Berger był jednym z naszych przyjaciół". Ich cyniczne obliczenie policyjnych ofiar brzmi: "3 do 1 dla Niemiec". Wielu nosi takie naszywki na ubraniach.

Michael Berger nie działał spontanicznie: przygotowywał się do tego, ćwiczył strzelanie z broni. W jego mieszkaniu policja znajduje później cały arsenał broni.

Springerstiefel, Symbolbild Rassismus, Nationalismus, Rechtsextremismus in Deutschland
Czy kiedyś uda się wyrugować skrajnie prawicowe postawy?Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Troje zabitych policjantów nigdy nie pojawiło się w statystykach ofiar skrajnie prawicowej przemocy. Willi Puksic-Hower, policjant dziwi się, dlaczego tak się dzieje: "Kiedy ktoś świadomie zatrzymuje samochód, pomimo, że ma zielone światło i z premedytacją strzela do policjantów, to nie jest to niczym innym jak egzekucją. Nie zmienię zdania: moi koledzy zostali zastrzeleni przez nazistę".

Bezsensowna śmierć

Heide Dannenberg chętnie przyjęłaby zaproszenie na berlińską uroczystość ku czci ofiar terroru prawicowych ekstremistów. Od 12 lat sama pielęgnuje pamięć o zabitym przyjacielu i nosi żałobę. Nigdy nie usłyszała słowa pociechy, ani nikt nie złożył jej oficjalnych kondolencji. Nikt też oficjalnie nie uznał, że sprawcą śmierci jej partnera Helmuta Sackersa był neonazista. 29 kwietnia 2000 r. 60-letni Helmut Sackers został zasztyletowany na klatce schodowej przez swego sąsiada Andreasa S. W odruchu cywilnej odwagi Sackers zwrócił mu godzinę wcześniej uwagę, że spokój w kamienicy zakłóca głośna, prawicowa muzyka, której ów często słuchał.

Neonazista tłumaczył się potem, że działał w obronie własnej i, z braku dowodów, został uniewinniony. Sądu nie przekonało to, że ofiara była nieuzbrojona, natomiast sprawca miał przy sobie nóż z 17-centymetrowym ostrzem.

Przed sądem Andreas S. stanął także za swe skrajnie prawicowe poglądy, lecz nie został ukarany, pomimo, że policja znalazła w jego domu 86 płyt z muzyką nazistowskich grup i materiały o zakazanym neonazistowskim ugrupowaniu "Blood & Honour".

Po dziś dzień Helmut Sackers nie został oficjalnie uznany za ofiarę skrajnie prawicowej przemocy. Jego partnerka nie może tego pojąć: "Chciałabym, żeby za swą odwagę cywilną doznał jakiegoś moralnego zadośćuczynienia. Wtedy jego śmierć nabrałaby jakiegoś sensu.".

Przypadków takich jak śmierć Helmuta Sackersa jest w Niemczech jeszcze co najmniej 89. O nich nie wspomniano oficjalnie na berlińskiej uroczystości.

Tagesschau.de / Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek