1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Morderca z parasolem”. Kim był słynny agent?

18 marca 2023

Francesco Gullino alias „agent Piccadilly” był zapewne zabójcą bułgarskiego dysydenta Georgiego Markowa. Gullino wodził za nos nawet bułgarskie tajne służby.

https://p.dw.com/p/4OrKh
Czy to on był „mordercą z parasolem”? Francesco Gullino (z prawej) to domniemany zabójca bułgarskiego pisarza i dysydenta Georgiego Markowa (z lewej)
Francesco Gullino (z prawej) to domniemany zabójca bułgarskiego pisarza i dysydenta Georgiego Markowa (z lewej)Zdjęcie: Ulrik Skotte

Kim był Francesco Gullino? Od kiedy dziennikarz Hristo Hristow złożył w Bułgarii pozew o wydanie teczki tego agenta, rozpatrzony pozytywnie w 2007 roku, świat wie: urodzony w Bra Włoch był od 1971 roku „agentem Piccadilly” osławionych bułgarskich tajnych służb. Do dziś jest on głównym podejrzanym w sprawie „zamachu za pomocą parasola”, czyli zabójstwa bułgarskiego pisarza i dysydenta Georgiego Markowa w Londynie w 1978 roku. Markow zmarł w wyniku zatrucia; truciznę, przypuszczalnie rycynę, wstrzyknięto mu w nogę na przystanku autobusowym w Londynie, używając do tego najprawdopodobniej końcówki parasola.

Kim był zatem domniemany morderca, Francesco Gullino? Nowy telewizyjny film dokumentalny dziennikarza Ulrika Skottego ujawnia niewiarygodne szczegóły z życia podejrzanego o zabójstwa, cierpiącego na zaburzenia seksualne faszysty i notorycznego oszusta.

Francesco Gullino alias „agent Picadilly” w rozmowie z duńskim dziennikarzem Ulrikiem Skottem latem 2021 roku
Francesco Gullino w rozmowie z duńskim dziennikarzem Ulrikiem Skottem latem 2021 r.Zdjęcie: Ulrik Skotte

Kariera Gullino w bułgarskich tajnych służbach zaczęła się w 1970 roku, kiedy aresztowano go w Bułgarii za przemyt i nielegalny handel używanymi samochodami. Niedługo potem tajne służby zwerbowały go jako agenta o kryptonimie „Piccadilly”. W 1978 roku najwyżsi rangą funkcjonariusze owych służb wydali bankiet na jego cześć, a dokładnie wtedy, kiedy zamordowano Markowa, pojechał na ich zlecenie do Londynu. Wszystkie dokumenty dotyczące późniejszego okresu przezornie wyjęto w 1990 roku z teczki „Piccadilly” i zniszczono. W 1992 ówczesny szef bułgarskiej siatki szpiegowskiej Wlado Todorow został za to prawomocnie skazany, a jego przełożony i współuczestnik spisku, ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych, generał Stojan Sawow, popełnił samobójstwo, żeby nie musieć zeznawać przed sądem.

Faszysta i twórca pornografii

Było jednak coś, co umknęło bułgarskim tajnym służbom i zostało ujawnione dopiero w filmie Skottego: Gullino był przez całe życie przekonanym faszystą. W szafie duńskiego dziennikarza spoczywa dziś zarówno jego egzemplarz „Mein Kampf” Hitlera, jak i kalendarz ze zdjęciami Mussoliniego. Odrażające poglądy polityczne Gullino mieszały się przy tym z jego zaburzoną seksualnością. Jako dziecko dorastał przez kilka lat u ciotki we Włoszech, która prowadziła dom publiczny. Ewidentnie pod wpływem tego doświadczenia szukał przez całe życie kontaktów z prostytutkami.

Modelka z nazistowską flagą, sfotografowana przez Francesco Gullino w latach 80. Zdjęcie w posiadaniu Ulrika Skottego
Modelka z nazistowską flagą, sfotografowana przez Francesco Gullino w latach 80.Zdjęcie: Francesco Gullino

Niektórym płacił za owijanie się podczas seksu nazistowskimi flagami lub pozowanie w faszystowskich mundurach. Do takich i innych zdjęć pornograficznych Gullino wynajmował specjalnie studio fotograficzne wraz z sekretarką. Podawał się tam za fotografa i agenta modelek, a w zamian za rzekome załatwianie im zleceń żądał zdjęć pornograficznych lub przysług seksualnych. Duńska ekipa telewizyjna dotarła do ponad stu takich zdjęć. Producent Ulrik Skotte, powiedział DW, że wyraziste, a po części sprzeczne z prawem preferencje seksualne uznał za „trzecie życie” Gullino – obok zwykłego funkcjonowania w społeczeństwie i działalności w charakterze tajnego agenta.

Wymówki i wybiegi

Film Skottego pokazuje po raz pierwszy, że relacje Gullino z prostytutkami uczyniły go podejrzanym także w sprawie innego morderstwa. W wieczór sylwestrowy w 1989 roku zabito w Kopenhadze prostytutkę Hanne With. Na jej nocnym stoliku stało zdjęcie pokazujące ją podczas jazdy konnej. Z tyłu napisała ręcznie: „Jazda konna z Gullino”. Przepytywany przez policję zeznał, że w momencie zabójstwa był na imprezie, co według akt policyjnych potwierdzili telefonicznie podani przez niego inni goście owej imprezy. Przed kamerą Skottego wszyscy oni jednak zaręczyli, że ani nie spędzili tego wieczoru z Gullino, ani nie byli nigdy o to pytani przez policję. Skąd się wzięło – najwyraźniej sfałszowane – alibi Giuliano, nie potrafi dziś odtworzyć już nawet duńska policja.

Duński dziennikarz Ulrik Skotte (z lewej) z autorem niniejszego artykułu Christopherem Nehringiem w archiwum bułgarskich tajnych służb w czerwcu 2021 roku
Duński dziennikarz Ulrik Skotte (z lewej) z autorem niniejszego artykułu Christopherem Nehringiem w archiwum bułgarskich tajnych służb

W lutym 1993 roku Gullino został przesłuchany przez duńską służbę specjalną PET i Scotland Yard. Śledczy otrzymali wcześniej z Bułgarii wyczyszczoną teczkę „Piccadilly” i przepytywali go o sprawę zabójstwa Markowa. Gullino wił się, robił uniki, milczał lub odpowiadał pytaniem na pytanie. Części tych sztuczek nauczyły go bułgarskie tajne służby podczas specjalnego szkolenia agentów w latach siedemdziesiątych. Inną część zawdzięczał zapewne swojemu naturalnemu talentowi. Teczkę „Piccadilly” określił jako fake i powiedział, że nie potrafi wyjaśnić, dlaczego zawierała sfałszowane paszporty z jego zdjęciem. Podał, że w 1978 roku w Londynie, ale ani nie znał Markowa, ani go nie zamordował.

Co wie duńska służba specjalna?

Śledczy musieli mu jeszcze w tym samym roku odpuścić, bo nie mieli dowodów na jego udział w morderstwie z użyciem parasola. Jednak, jak reasumuje Ulrik Skotte, to tylko pół prawdy. Informacje, do których udało się dotrzeć dziennikarzom, wskazują, że Gullino przekazał ważne informacje duńskiej służbie specjalnej PET. Jakie to były dokładnie informacje, Skotte nadal próbuje ustalić. W zamian Gullino najwyraźniej mógł spokojnie wyjechać do Austrii, gdzie za pośrednictwem konsulatu pobierał swoją duńską emeryturę.

Pisarz i dysydent Georgi Markow. Jego zabójstwo do dziś nie jest całkowicie wyjaśnione
Pisarz i dysydent Georgi Markow. Jego zabójstwo do dziś nie jest całkowicie wyjaśnioneZdjęcie: EPA/dpa/picture alliance

Skąd zaś pochodzą nowe informacje duńskich dziennikarzy? Wszystko zaczęło się od Franco Invernizziego, dziennikarza i przyjaciela Gullino w Kopenhadze. Następnego dnia po tym, jak Gullino został w 1993 roku przesłuchany w związku z zabójstwem Markowa, stanął zdenerwowany pod drzwiami Invernizziego. W następnych miesiącach, w których Gullino z powodu bankructwa swojej firmy wprowadził się do swojego przyjaciela, opowiedział mu historię swojego życia. Przekazał mu też dokumenty, notatniki i zdjęcia. Rzekomo jako materiały do filmu, który Invernizzi miał nakręcić o nim i o „prawdziwej historii zabójstwa Markowa”. Pół roku później Gullino wyjechał z Danii. Podstawą nowego filmu były materiały zgromadzone przez Invernizziego, a wdowa po nim pojawia się na ekranie. W 2021 roku ekipa Skottego przeprowadziła osobistą rozmowę z Gullino w austriackim Wels.

Kameleon Gullino

Kim więc był? Faszystą z zaburzeniami seksualnymi, handlarzem dzieł sztuki, tajnym agentem. Osobą podejrzaną o morderstwa. Notorycznym oszustem i kłamcą. Gullino potrafił być wszystkim i każdym, wszędzie znajdował przyjaciół, miał odpowiednią historię dla każdego i odpowiedź na każde choćby najbardziej wnikliwe pytanie. Jak sugestywnie pokazują nowe materiały na jego temat, wśród nagromadzonych przez dziesiątki lat opowieści, rozmaitych wersji, półprawd i kłamstw nie sposób znaleźć prawdziwego Francesco Gullino. Może dlatego, że go nigdy nie było.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Gullino – jak podsumowuje Ulrik Skotte – był przede wszystkim jednym: kameleonem. A dzięki temu urodzonym tajnym agentem. Zmarł samotnie w swoim domu latem 2021 roku. Jego zwłoki znaleziono dopiero tydzień po śmierci, spopielono i anonimowo pochowano. Skotte opowiada, że tuż przed śmiercią jeszcze raz zadzwonił do duńskiej ekipy telewizyjnej. Po drugiej stronie dziennikarze usłyszeli tylko ciche rzężenie.

Londyn ma problem. Nikt nie chce wynajmować biur