1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Odroczenie brexitu po ostrym sporze Merkel-Macron

22 marca 2019

UE odsunie brexit do 22 maja, jeśli Izba Gmin poprze umowę brexitową już w przyszłym tygodniu. A jeśli znów odmówi, Londyn przed 12 kwietnia przedstawi Unii pomysły, co dalej.

https://p.dw.com/p/3FTJN
Jean-Claude Juncker i Donald Tusk ogłaszają decyzję ws. przesunięcia brexitu
Szczyt UE: Jean-Claude Juncker i Donald Tusk ogłaszają decyzję ws. odroczenia brexituZdjęcie: picture-alliance/dpa/O. Matthys

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk ogłosił decyzję szczytu UE na krótko przed północą z czwartku (21.03.2019) na piątek. Przywódcy Unii odrzucili prośbę premier Theresy May o przesunięcie brexitu z 29 marca na 30 czerwca, by dać Brytyjczykom aż trzy dodatkowe miesiące na przeprowadzenie kolejnego głosowania nad umową brexitową w Izbie Gmin i dokończenie jej pełnej ratyfikacji, co wymaga paru tygodni. W zamian szczyt UE zadeklarował gotowość do odsunięcia brexitu na 22 maja (czyli na dzień przed początkiem wyborów do Parlamentu Europejskiego), o ile Izba Gmin do 29 marca poprze umowę brexitową, którą brytyjscy posłowie już dwa razy odrzucili.

A jeśli Izba Gmin w przyszłym tygodniu odrzuci tę umowę po raz trzeci? W takim wypadku UE odroczy brexit do 12 kwietnia, a Londyn przed tym dniem będzie musiał przedstawić Unii pomysły, co zamierza zrobić ze swym rozwodem z Brukselą. Przywódcy UE mogą na te propozycje zgodzić się bądź nie, co tym samym oznaczałoby ich zgodę (lub jej brak) na kolejne, tym razem dłuższe odroczenie brexitu. Donald Tusk i Jean-Claude Juncker uchylali się od odpowiedzi o maksymalny czas takiego „strategicznego odroczenia”.

– A zatem do 12 kwietnia wszystkie opcje pozostaną aktualne. Zatwierdzenie umowy, brexit bez umowy, długie odroczenie brexitu albo odwołanie brexitu przez Londyn – powiedział Tusk. Jeśli Londyn zaproponowałby długie odroczenie i Unia na to się zgodziła, to Brytyjczycy musieliby przeprowadzić u siebie majowe wybory do Parlamentu Europejskiego.

Po co długie odroczenie?

W ostatnich dniach i Donald Tusk, i sporo innych rządów w UE – publicznie albo zakulisowo – rozprawiało o długim „odroczeniu strategicznym” brexitu (nawet do końca tego roku albo i dłużej) pod warunkiem, że Londyn obiecałby wykorzystać ten czas na drugie referendum co do brexitu czy też na przyspieszone wybory parlamentarne. Albo przynajmniej na poważne próby sklejenia ponadpartyjnej większości w Izbie Gmin, która w „deklaracji politycznej” dołączonej do umowy brexitowej (UE jest gotowa na zmiany tej deklaracji) uzgodniłaby nowy pomysł na przyszłe relacje handlowo-polityczne z Unią. To mógłby być np. „miękki” brexit z silnym powiązaniem Londynu z rynkiem wewnętrznym UE.

Sęk w tym, że choć premier May była przez blisko półtorej godziny odpytywana przez pozostałych przywódców o szanse na przepchnięcie umowy oraz swój ewentualny „plan B”, to wiele nowego im nie powiedziała. – Po rozmowach z May na szczycie nie staliśmy się mądrzejsi. Mamy wrażenie, że May nie ma żadnego rezerwowego planu. Powtarzała, że umowa przejdzie w przyszłym tygodniu – opowiada dyplomata zaznajomiony z przebiegiem obrad.

Merkel pyta Macrona o historię

Decyzja szczytu to kompromis między obozem jastrzębi z prezydentem Emmanuelem Macronem na czele, a z drugiej strony z bardziej umiarkowaną kanclerz Angelą Merkel i jej stronnikami. – Możemy rozmawiać o technicznym odroczeniu brexitu o kilka tygodni, jeśli Izba Gmin poprze umowę brexitową [do 29 marca]. Jeśli nie poprze lub nie będzie głosowania, to zmierzamy ku brexitowi bez umowy – tak ostro, jeszcze tuż przed początkiem obrad, zaczął Macron. Popierały go Belgia, Hiszpania i Luksemburg. – Czuję się w poczekalni u Godota. A ten nie nadchodzi i nie nadchodzi – tak dotychczasowe rokowania z Londynem opisał luksemburski premier Xavier Bettel.

Po wysłuchaniu May na sali obrad – już bez udziału Brytyjki – zapanowało przekonanie, że szanse na szybkie poparcie ugody brexitowej w Izbie Gmin nie są duże. To wedle wersji Macrona oznaczałoby brexit bez umowy już o północy z 29 na 30 marca. Jednak Angela Merkel, wspierana m.in. przez Donalda Tuska, podjęła batalię przeciw tak stanowczej linii prezydenta Francji. – Chcesz, żebyśmy przeszli do historii jako ci, którzy przyczynili się do chaosu po brexicie bez umowy? – miała zapytać Macrona. A podczas ich oddzielnego spotkania na marginesie szczytu miało – wedle przecieków – dojść niemal do otwartej kłótni.

Polska najłagodniejsza

Czwartkowy szczyt na temat odraczania rozwodu z Londynem stał się zatem pierwszym spotkaniem przywódców UE, na którym doszło do ostrej różnicy zdań, jak dalej postępować z brexitem. Polska prezentowała stanowisko najprzychylniejsze wobec postulatów May. – Warto dać Brytyjczykom szansę i przełożyć termin brexitu o dwa, trzy miesiące – powiedział premier Mateusz Morawiecki tuż przed rozpoczęciem obrad. Przekonywał, że „stawianie Brytyjczykom dodatkowych warunków zmniejsza prawdopodobieństwo poparcia umowy w Wielkiej Brytanii”. Jednak polska dyplomacja nawet nie próbowała montować koalicji na rzecz aż tak mocno gołębiej linii wobec Londynu.

Do odroczenia rozwodu Unii z Wlk. Brytanią trzeba jednomyślności wszystkich krajów Unii, więc gdyby Macron nie złagodziłby ostatniej nocy swego stanowiska, to z 29 na 30 marca Brytyjczykom oraz UE groziłby nadzwyczaj kosztowny brexit bez żadnej umowy. Oznaczałoby to brak okresu przejściowego (w projekcie umowy przewidzianego do 2022 r.), podczas którego Brytyjczycy nie mieliby już prawa głosu w instytucjach Unii, ale poza tym funkcjonowaliby na obecnych zasadach. Bez tego okresu przejściowego, który ma służyć wynegocjowaniu reguł pobrexitowych stosunków między Unią i Londynem, już pod koniec przyszłego tygodnia między Unią i Wlk. Brytanią pojawiłyby się granice celne i kontrole standardów przewożonych ładunków, czyli wielokilometrowe kolejki po obu stronach kanału La Manche.

Londyn zapewnia, że nawet przy brutalnym rozwodzie bez żadnej umowy zagwarantuje zachowanie dotychczasowych praw Polaków i innych obywateli UE mieszkających i pracujących na Wyspach.

Brexit można odwołać

Wlk. Brytania cały czas ma wyjście bezpieczeństwa – jednostronne odwołanie rozwodu z Unią. Pod petycją na rzecz odwołania brexitu (Londyn ma do tego prawo na mocy grudniowej interpretacji traktatu UE przez Trybunał Sprawiedliwości UE) podpisało się w czwartek 21 marca ponad milion Brytyjczyków, a potem padł serwer Izby Gmin. Jednak premier Theresa May stanowczo odrzuca takie rozwiązanie.

STUDIO EUROPA Odc.2