1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

PE przyspiesza w sprawie klimatu. Trudne rokowania z Polską

8 października 2020

Parlament Europejski opowiedział się za zaostrzeniem do 60 proc. celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2030 r. Teraz przed Unią bardzo trudne rokowania, głównie z Polską, by zgodziła się na przynajmniej 55 proc.

https://p.dw.com/p/3jcGR
Europarlament za zaostrzeniem do 60 proc. celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2030 r.
Europarlament za zaostrzeniem do 60 proc. celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2030 r. Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Stratenschulte

Obecny cel redukcyjny Unii to 40 proc. w 2030 r. (w porównaniu do 1990 r.), ale szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas niedawnego „orędzia o stanie Unii” w Parlamencie Europejskim przedłożyła projekt podniesienia tego celu do „co najmniej 55 proc.”, by utrzymać Unię na ścieżce do neutralności klimatycznej w 2050 r. Nowy cel redukcyjny jako element „prawa klimatycznego” musi być zatwierdzony zarówno przez Parlament Europejski, jak i przez unijne rządy w Radzie UE. Tyle, że w tym tygodniu europosłowie najpierw niewielką większością (352 do 326) przyjęli poprawkę idącą znacznie dalej niż von der Leyen, bo zaostrzającą cel redukcyjny do 60 proc. A dziś Parlament Europejski poparł całą swą zmodyfikowaną wersję prawa klimatycznego większością 392 głosów za, przy 161 przeciwnych. 142 europosłów wstrzymało się od głosu.

Centroprawica podzielona

Manfred Weber, szef centroprawicowej frakcji Europejskiej Partii Ludowej (największego klubu europoselskiego), nazwał cel 60 proc. „strzałem w ciemno”, a tak duża liczba wstrzymujących się to głównie efekt decyzji tej frakcji. – Europejska Partia Ludowa nie będzie głosować przeciw „prawu klimatycznemu”. Ale wstrzymamy się, bo naprawdę nie podoba nam się ponadambitny cel 60 proc, który naprawdę zagraża miejscom pracy – ogłosił niemiecki chadek Peter Liese pilotujący ten temat we frakcji EPL.

Ekologia. Mała duńska wyspa inspiracją dla świata

Jeszcze podczas debaty nad projektem Zdzisław Krasnodębski (PiS) protestował przeciw „populistycznemu licytowaniu się w propozycjach jak największej redukcji gazów cieplarnianych w jak najkrótszym czasie”. Jednak poprawka o 60 proc. – pomimo sprzeciwu frakcji EPL – podzieliła nawet europosłów PO. Przeciw głosowali m.in. Janusz Lewandowski i Andrzej Halicki, a poparły ją m.in. Róża Thun i Magdalena Adamowicz.

Ponadto Parlament Europejski poparł w „prawie klimatycznym” cel neutralności klimatycznej w 2050 r. dla wszystkich krajów Unii, czyli wbrew stanowisku Polski, która na szczycie z grudnia 2019 r. opowiedziała się za neutralnością całej Unii przy zastrzeżeniu, że nie jest w stanie podjąć takiego zobowiązania na poziome krajowym. Co dalej? Nawet wśród niektórych najgłośniejszych europoselskich rzeczników redukcji o 60 proc. można teraz usłyszeć, że to stanowisko głównie taktyczne, by pomóc Parlamentowi Europejskiemu w rokowaniach z Radą UE o „co najmniej 55 proc.” z pierwotnego projektu. - Niemiecka prezydencja nie powinna się zbytnio śpieszyć. Niech Angela Merkel najpierw sprawdzi, czy w Radzie UE jest wymagana większość za co najmniej 55 proc. i z tej pozycji przekonuje sceptyków. Najciężej będzie z Polską i Czechami – mówi Francuz Pascal Canfin, szef europarlamentarnej komisji ds. środowiska.

Czekanie na konsensus?

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, w Radzie UE już teraz jest wymagana większość kwalifikowana (15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE) za celem „co najmniej 55 proc.”, ale obecnie w Brukseli mocne jest przekonanie, że w kwestii tak trudnej dla przemysłu i kosztownej finansowo oraz społecznie należy zabiegać o konsensus wszystkich 27 krajów Unii na szczycie UE. Zwłaszcza, że obecny cel redukcyjny 40 proc. też został ustalony jednomyślnie przez unijnych przywódców w 2014 r. – To oznacza, że na grudniowym szczycie UE powróci temat neutralności klimatycznej w kontekście Polski, bo trudno bez tego rozmawiać o celu na 2030 r. – tłumaczy nam jeden z unijnych dyplomatów.

– Transformacja energetyczna będzie albo sprawiedliwa, albo jej nie będzie – powiedział wiceszef Komisji Frans Timmermans podczas europoselskiej debaty o „prawie klimatycznym”, ostrzegając, że zlekceważenie kosztów społecznych unijnego Zielonego Ładu mogłoby doprowadzić do jego odrzucenia przez europejskich wyborców.

Polska zgoda na przyspieszenie redukcji CO2 będzie w najbliższych tygodniach przedmiotem targów o dodatkowe wsparcie ze strony UE, w tym co do ilości darmowych zezwoleń na emisje (system ETS) dla energetyki i przemysłu. Według obecnego projektu Funduszu Odbudowy oraz siedmioletniego budżetu UE dla Polski przewidziano 4 mld euro w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale połowa z tej puli ma być zamrożona do pełnego przyjęcia przez Polskę celu neutralności w 2050 r.

Opublikowana we wrześniu przez Komisję Europejską analiza zaostrzenia celu redukcji gazów cieplarnianych z obecnych 40 proc. do 55 proc. w 2030 r. wskazuje, że ten ambitniejszy plan może – w zależności od przyjętego modelu makroekonomicznego – w najlepszym razie zwiększyć realny unijny PKB o 0,55 proc. w 2030 r. A w mniej sprzyjającym scenariuszu takiej redukcji emisji może towarzyszyć nawet zmniejszenie PKB o 0,7 proc. w 2030 r.

Ich wioska ma zniknąć. Mieszkańcy walczą z kopalnią